Oczami Andrzeja.
- Proszę pana! Jest pan proszony do dyrcia. Oznajmia z wielką radością jeden z uczniów. Bez większego namysłu idę w stronę gabinetu Wojtka. Gruby od początku jest dość poważny. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Czyżbym coś źle wykonał? Wydawało mi się, że uczniowie są zadowoleni. Jednak może coś umknęło mojej uwadze?
- Nie patrz na mnie takim przerażonym wzrokiem. Mam dla ciebie pewną propozycje. Uśmiecha się do mnie tajemniczo, odetchnąłem z ulgą.
- Jaką? Pytam zaciekawiony.
- Dużo ostatnio rozmawiałem z prezesem naszego klubu. Nasz trener jest jednym słowem do niczego. Widać po wynikach, na których średnio mu zależy. W związku z tym, że zbliżają się wakacje prezes pytał czy nie zechciałbyś zostać ich trenerem. Obiecałem że z tobą porozmawiam. Jestem zaskoczony słowami mojego kolegi. Ja miałbym zostać trenerem? To dość odpowiedzialna rola. Nie wiem czy sobie poradzę, z drugiej strony miałbym lepszy kontakt z Wiktorią i większy wpływ na to by wróciła do gry. Oczywiście jeśli w końcu mnie zechce wysłuchać.
- Zastanowię się. Odpowiadam po chwili. Muszę to wszystko sobie jakoś po układać.
- Może namówisz do gry naszą najlepszą zawodniczkę. Myślę, że możesz mieć bardzo duży wpływ na Wiktorię, widać że nadal ją ciągnie do siatkówki.Stwierdza z przekonaniem.
- Wszystko przez ten wypadek... Mówię patrząc gdzieś w podłogę
- Tak, jej brat był dla niej naprawdę ważny. Podobno to on ją zaraził miłością do tego sportu. Zawsze przychodził na jej mecze i ją wspierał. Szkoda tylko, że ona teraz zrezygnowała. Mam nadzieję, że ją przekonasz. Stwierdza i klepie mnie po ramieniu
Wychodzę z gabinetu
Wojtka. Teraz wszystko stało się dla mnie jasne, nie mogę się poddać obiecałem
jej bratu, że będę się nią opiekował. Wychodzę ze szkoły stwierdzam, że
potrzebny jest mi spacer, muszę to wszystko przemyśleć. Wchodzę do pobliskiego
parku sam nie wiem gdzie zmierzam, po prostu idę a w mojej głowię toczy się burza
myśli. Czuję się winny,jechałem tym pieprzonym autobusem, to on wjechał nam pod
koła. Starałem się mu pomóc, chciałem go uratować, próbowałem. Czuję się winny,
wiem, że muszę jej pomóc, muszę się nią zaopiekować, podnieść ją z tego
wszystkiego. Ona musi zacząć grać, przecież ona to kocha, widziałem to,
widziałem te iskierki w oczach kiedy mówiłem o siatkówce Muszę coś z
tym zrobić. Spaceruje nad małym jeziorkiem w parku, nagle zauważam ją. Siedzi
na wielkim pniu dębu, jest taka smutna zamyślona. Zauważam, że trzęsie się z
zimna ściągam z siebie swoją bluzę i otulam ją nią. Odwraca się lekko
przestraszona,jednak kiedy zauważa,że to ja lekko się uśmiecha.
- Dziękuję, ale co Pan tu robi ? Otula się lekko moją bluzą.
- Kiedy mam jakiś problem,lubię się przejść i po prostu pomyśleć. Mogę usiąść ?
- To zupełnie tak jak ja. Tak proszę. Wskazuję miejsce tuż obok siebie.
- Nie spodziewałem się, że potrafisz być taka miła. Posyłam jej szyderczy uśmiech,a ona chyli głowę tak jakby się czegoś wstydziła.
- Ja, ja Pana przepraszam,ja nie chciałam alee... Widzę,że ta rozmowa sprawia jej wiele bólu nie wiem jak ją pocieszyć, nie wiem co zrobić by poczuła się lepiej.
- Wszystko rozumiem,wiem co się stało.
- Mimo wszystko to co się stało to nie powód do tego bym tak Panu ubliżyła.
- Mimo wszystko to nie powód byś rezygnowała z czegoś czego kochasz. Odpowiadam pewnie,ona spogląda się na mnie,przeszywa mnie tym smutnym wzrokiem czuję aż ciarki na swoich plecach.
- To Artur zaraził mnie miłością do siatkówki,to dzięki niemu zaczęłam grać,teraz go nie ma,teraz nic nie ma sensu. Po jej policzku spływa łza. Wiem, że nie powinienem jestem jej nauczycielem, ale muszę to zrobić, przytulam ją czule do siebie. Ona nie jest zaskoczona, odnoszę wrażenie, że tego potrzebowała.
- To Artur spowodował, że pokochałaś siatkówkę, tak samo jak on. Myślisz, że byłby zadowolony z tego, że z niej zrezygnowałaś? To ,że go nie widzisz, wcale nie oznacza, że go nie ma. On jest i zawsze będzie przy Tobie, wiesz gdzie ? O tu. Wskazuję dłonią na jej serce, a ona zaczyna rzewnie płakać. Czuję się okropnie, ona jest taka mała i niewinna, to wszystko spadło na nią jak grom z jasnego nieba, jest jej tak ciężko a ja nie wiem jak jej pomóc.
Oczami Wiktorii.
Słysząc jego słowa czuje się jakoś dziwnie. Mam wrażenie, że
on naprawdę mnie rozumie. Przy nim czuję się tak bezpiecznie przytulam się
mocno do niego i nie wiem co odpowiedzieć na jego słowa.
- Nie płacz już proszę. Czule głaska mnie po głowie.
- Bo Ty,bo Pan booo masz rację. Chyba masz rację. Artur sam grał miał szansę na wielką karierę, ale miał wypadek, poważna kontuzja uniemożliwiła mu dalsze treningi. Zawsze był dla mnie wsparciem wspierał mnie po każdym zwycięstwie, po każdej porażce. Zawsze marzył o tym, że kiedyś stanę na podium podczas mistrzostw, a go będzie rozpierała duma. Zawsze mówił, że nie powinnam się poddawać. Dlaczego to robię ?
- Bo jesteś taka jak ja. Próbujesz być silna, nie pokazywać swoich słabości, ale czasem po prostu się nie da. Czasem musimy się pogodzić z tym co się stało, stawić temu czoła i walczyć dalej.
- Kiedy to trudne.
- Czym jest Dla Ciebie siatkówka ? Co czujesz kiedy jesteś na boisku, kiedy grasz wany mecz.
- Siatkówka jest wszystkim, czymś bez czego nie potrafię żyć. Czymś co daję mi siłę, czymś co motywuje mnie do walki, do pracy nad sobą. Jest sensem tego wszystkiego.
- Dlatego nie powinnaś odbierać sobie czegoś czego kochasz. Powinnaś spełniać swoje marzenia, jego marzenia. Przecież on by tego chciał, nie możesz się poddawać, musisz walczyć.
- Tak zrobię, przeproszę trenera i wrócę na treningi. Mam nadzieję,że mnie przyjmie.
- O to się nie martw a teraz chodź odprowadzę Cię do domu. Podaję mi dłoń i podnosi mnie z pnia, lekko mnie obejmuję. Idziemy w stronę mojego mieszkania, idziemy w ciszy ale nie przeszkadza mi to. Czuję, że z nim rozumiem się bez słów, on naprawdę jest taki jak ja. Jest do mnie taki podobny, musiał porzucić karierę, mimo, że kocha siatkówkę tak samo jak ja. Wiem, że mu ciężko ale on się nie poddaję, potrafi zmotywować mnie do walki. Teraz to ja muszę mu pomóc, wspierać w rehabilitacji, zacząć grać i dawać mu satysfakcję, że to dzięki niemu zrozumiałam co dla mnie najważniejsze. Po chwili orientuję się, że znajdujemy się przed bramą wejściowa mojego mieszkania.
- To już tu. Mówię lekko zasmucona.
- Pamiętaj nie możesz się poddawać. Musisz walczyć, ale to musi być tylko Twoja decyzja.
- Ja to wiem. To do jutra. Lekko się do niego uśmiecham. A on odwraca się i odchodzi. Czuję się dziwnie nie chce, żeby szedł.
- Antoni... Znaczy Proszę Pana! Mówię lekko speszona. On odwraca się i czule się uśmiecha.
- Tak ?
- Ja zapomniałam o najważniejszym. Dziękuję. Podchodzi do mnie i przytula mnie do siebie.
- Nie masz za co naprawdę. A teraz już leć bo zamarzniesz tutaj. Delikatnie całuje mnie w czółko. Wchodzę do mieszkania, zawieszam kurtkę w korytarzu i spoglądam przez okno. Widzę go, czekał aż wejdę do mieszkania. Macham mu aby dać mu znać, że wszystko okej. A on odchodzi. Zapomniałam oddać mu bluzę, tylko to mi po nim pozostało, otulam się nią mocno i delektuję się zapachem jego perfum. I w tym momencie dociera do mnie, że to mój nauczyciel. Mój nauczyciel....
POZDRAWIAMY !
P I K