wtorek, 18 lutego 2014

Co to ?

Trzy Dni.



Dzień pierwszy.


Ciemna,zimna lutowa noc. Ona właśnie wracała do domu, właśnie tego dnia zdała ostatni egzamin. Cieszyła się, ze w końcu na kilka tygodni będzie w swoim rodzinnym domu, blisko rodziców, brata i przyjaciół. Wsiadła w samochód, włączyła nawigację wyznaczyła jak najkrótszą trasę, tak bardzo chciała być w domu jeszcze tego wieczora. Chciała pochwalić się rodzicom swoimi osiągnięciami, w końcu zdanie wszystkich egzaminów w pierwszym terminie na 3 roku weterynarii, to nie lada wyczyn. Spojrzała na Gps, wskazywał,że do celu zostało zaledwie 50 km, ale on wskazywał tak od dobrych 2 godzin. Dziewczyna zorientowała się, że od jakiegoś czasu jeździ w kółko, po jakiejś polnej drodze, nagle samochód zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki i po chwili stanął.

  • Kurwa! Zabrakło benzyny. Krzyknęła uderzając dłonią w kierownicę. Wyszła z samochodu, otworzyła bagażnik i sięgnęła po kanister, ku jej zaskoczeniu był pusty.

  • Świetnie Aurelia, świetnie. Ty mentalna blondynko. Mruknęła pod nosem. Wyciągnęła telefon, jak na złość rozładował się.

  • Kurwa! Krzyknęła, zatrzaskując klapę bagażnika, westchnęła ciężko i oparła się o tył samochodu. Jej dobry humor znikną w mgnieniu oka. Była zła, ba nawet wściekła, ugrzęzła gdzieś w szczerym polu, daleko od domu, bez żadnego kontaktu ze światem. Po jakiej chwili zauważyła niewielką smugę światła w oddali.

  • Oby to był samochód, no Boże chociaż rower. Powiedziała w myślach. Po chwili wszystko stało się jasne, tak był to samochód, zapewne czarny marki nie potrafiła bliżej określić. Szczerze to się na tym nie znała, Dla niej ważne było to, że zdała prawko a samochód nie ważne jaki jest ma po prostu jeździć. Zaczęła błagalnie wymachiwać rękoma, ku jej radości kierowca zatrzymał się. Z samochodu wyszedł młody, wysoki mężczyzna, o muskularnej budowie ciała, którą doskonale podkreślała czarna skórzana kurtka.

  • Co się stało? Zapyttał z przejęciem na twarzy..

  • Widzi Pan to przez tą cholerną technikę, chciałam być szybko w domu i grzecznie poprosiłam moją nawigację aby wyznaczyła mi najkrótszą drogę do domu. A ona mnie nie posłuchała ! Cholerstwo jedne! Wyprowadziło mnie gdzieś na jakieś pola o,o tutaj i na dodatek zabrakło mi benzyny. Mówiła poirytowana charakterystycznie wymachując przy tym rękami. Mężczyzna zaśmiał się, otworzył swój bagażnik i po chwili wyciągnął z niego kanister.

  • Niech mi Pan powie,że ma ram benzynę. Pytała podekscytowana Aurelia.

  • Ten samochód chyba na wodę nie jeździ,prawda ? Lekko ironizował.

  • Wie Pan co jeśli Pan myśli, że jestem głupia to się Pan myli. Jestem studentką 3- go roku weterynarii i właśnie dziś zaliczyłam ostatni egzamin z mikrobiologii. Panu pewnie to nic nie mówi, Pewnie pracuje Pan na jakiejś budowie patrząc na Pana warunki fizyczne. Źle skonstruowałam pytanie, ponieważ sterczę tu od dobrych kilkunastu minut jest mi zimno i mokro i zimno i chce do domu. Buknęła.

  • Cicho kobieto, nie chciałem Cię obrazić. Odpowiedział wlewając benzynę do baku.

  • Jak Pan śmie tak do mnie mówić ? Może trochę szacunku do kobiet ? Mama Pana nie nauczyła, podstawowych zasad kultury ? Mężczyzna odstawił kanister na ziemię, podszedł do dziewczyny i przyłożył palec do jej ust.

  • Dziewczyno usiłuję Ci pomóc? Czemu najeżdżasz na mnie jak jakaś osa i ciągle trajkoczesz mi nad uchem ? Dziewczyna odsunęła się tak jakby się czegoś bała. Właśnie wtedy światło znajdującej się nieopodal latarni oświetliło jej twarz. Brunetka, o długich kręconych włosach, piegowatej twarzy z rumieńcami na twarzy wydała się mu bardzo atrakcyjna, ale najbardziej jego uwagę przykuły jej wielkie, zielone oczy. Zatopił się w nich na moment.

  • Ja Pana przepraszam, po prostu jestem zła. Niech mnie Pan zrozumie. Powiedziała skruszona.

  • Rozumiem, niech się Pani nie przejmuję. Odpowiedział czulę i uśmiechnął się, nie był to zwykły uśmiech, On uśmiechał się zaginając tylko jeden kącik ust, ten uśmiech wydawał jej się cwaniacki, a jednocześnie taki uroczy i niespotykany, a te jego ciemnozielone oczy dodawały mu tylko uroku.

  • Bardzo Panu dziękuję, za pomoc. Powiedziała onieśmielona.

  • Nie ma za co, może już Pani jechać. Powiedział – O chwileczkę coś się Pani przyczepiło o tutaj. Dodał po chwili i udał, ze strzepuje coś z jej ramienia. Drugą rękę niepostrzeżenie wsunął do jej kieszeni, zostawił w niej swoją wizytówkę.

  • I znowu mnie Pan wybawił. Jeszcze raz dziękuję. Powiedziała i wsiadła do samochodu. Działo się z nią coś dziwnego, on zrobił na niej fenomenalne wrażenie, ciągle przed oczami miała ten jego uroczy uśmiech.

  • Aurelia ogarnij się ! Już nigdy go nie zobaczysz... Powiedziała zawiedziona. Przekręciła kluczyk i ruszyła w drogę do domu.

    Dzień 2

    Stał pod uczelnią, wyróżniał się z tłumu szarych zapatrzonych przed siebie ludzi. Wyróżniał się nie tylko wzrostem, ale też sposobem bycia. W ten szary deszczowy dzień, kiedy wszyscy inni byli przygnębieni on stał uśmiechnięty i podekscytowany widać było,że niecierpliwie kogoś wyczekiwał. Po chwili drzwi uczelni przekroczyła ona, gdy go tylko zobaczyła rzuciła mu się na szyję.

  • Co Ty tu robisz !? Wykrzyknęła radośnie.

  • Musiałem Cię zobaczyć . Odpowiedział z uśmiechem i wręczył jej czerwoną różę.

  • A treningi? Przecież niedługo mecz.

  • A tam mecz, to, ze tu na niego przyjechałem nie znaczy że muszę cały czas siedzie na hali. Mam swoje priorytety. Odpowiedział i skradł jej delikatnego całusa.

  • No to chodźmy do mnie, bo jest strasznie zimno. Powiedziała trzęsąc się z zimna.

  • Myślałem raczej o spacerze.

  • Spacer ? Człowieku, mży,jest zimno mamy w końcu listopad a Tobie się spaceru zachciało ?

  • Mam ze sobą gorącą czekoladę. Uśmiechnął się i pokazał jej termos.

  • No dobra. Odpowiedziała z przekąsem . Mężczyzna objął ją i poszli przed siebie, śmiali się rozmawiali, cieszyli się po prostu swoją obecnością. Nagle w kieszeni jego kurtki odezwał się jego telefon.

  • Czego ? Zapytał chłodno. Serio stary ? Teraz? Naprawdę? No dobra zaraz będę. Po chwili odrzekł zrezygnowany. Odłożył telefon do kieszeni.

  • Co się stało ? Zapytała przejęta.

  • Trener coś tam chcę, mam zaraz stawić się w hali. Warknął.

  • No widzisz i to są te Twoje priorytety. Odpowiedziała ironicznie.

  • Aurelka chodź ze mną to nie potrwa długo. Powiedział błagalnie.

  • Nie chcę mi się.

  • No Kochanie proszę Cię. Uśmiechnął się do niej szeroko

  • No dobra.. Buknęła. I w jego objęciach ruszyła w stronę hali. Kiedy byli już na miejscu i weszli do budynku usłyszeli przeraźliwy krzyk.

  • Co ty tu jeszcze robisz ? Stary się denerwuje,że Ciebie nie ma już do szatni migiem! Wrzasnął jeden z jego kolegów.

  • Kochanie pójdź obejrzeć halę, chyba nie widziałaś jej po remoncie a ja zaraz do Ciebie dołączę. Powiedział i pośpiesznie ruszył w stronę szatni. Zgodnie z jego poleceniem poszła na halę. Wyremontowana sala nie robiła na niej większego wrażenia, usiadła na jednym z krzesełek i postanowiła na niego poczekać. Nagle na sali zapadła mroczna ciemnosć, po chwili rozgromił ją jeden z telebimów. Aurelia spojrzała na niego i zobaczła wielkie czerwone napisy. Zgódź, bo inna go nie zechce a starzy kawalerzy są nie znośni PROSIMY!!! – koledzy z drużyny. Była zdezorientowana, nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi, niczym zaczarowana spoglądała na ten telebim.

  • Aurelia no weź się odwróć! Usłyszała głos jednego z jego kolegów. Tak zrobiła. Zobaczyła jego, ubrany był w czarny garnitur z wielką żółto – czarną muchą przy kołnierzy. W jednej dłoni trzymał wielki bukiet róż, a w drugiej niewielkie pudełeczko. Uklęknął przed nią. Nie musiał nic mówić, ona z łzami w oczach rzuciła mu się na szyję a z jej oczu popłynęły łzy.

  • Tak, to kochanie. Odpowiedziała przejęta. Na halę wpadło kilkunasty dwu metrowych orangutanów, zaczęli wykrzykiwać i skandować na cześć narzeczonych.

  • Gratulacje Stary! Koledzy klepali go po ramieniu.

  • A wiesz, ze ten tego po ślubie jest legalne ? Powiedział jeden z jego najlepszych przyjaciół.

  • Wiesz jak ty już coś powiesz. Powiedziała Aurelia.

  • I tak mnie kochasz. Odpowiedział jej rozmówca i mocno ją przytulił. Na salę wszedł trener z tacą i wielką butelką szampana.

  • Wiesz co powiem naszej córce jak będzie dorosła? Szepnął jej na ucho.

  • Nie mam pojęcia.

  • Żeby zawsze korzystała z nawigacji . Zaśmiał się i mocno ją objął.


Dzień trzeci.


Drewniany kościół, A w nim Czerwony dywan prowadzący od drzwi wejściowych do ołtarza. Mnóstwo białych róż, pełno ludzi w drewnianych ławkach z wyrysowanym podekscytowaniem na twarzy. Uroczy drewniany ołtarz a przy nim on. W czarnym garniturze z czarną muchą pod szyją, Był lekko zestresowany, na jego twarzy widniał nerwowy uśmiech. A przy drzwiach wejściowych ona w pięknej koronkowej, białej sukni, z malutką czerwoną różą wpiętą w jej piękne. W dłoniach opatulonych białymi rękawiczkami trzymała bukiet z czerwonych róż i prześlicznie pachnących frezji. Jej ojciec chwycił delikatnie jej dłoń,  w rytm tej melodii , zaprowadził ją do ołtarza. Kiedy oddawał rękę córki jej wybrankowi z wzruszeniem i powagą szepnął.

  • Dbaj o nią. A on tylko dumnie pokiwał głową. Delikatnie pogłaskał jej dłoń. Nie widział jej wcześniej, Dla niego zawsze była najpiękniejsza, ale wtedy, wtedy była wyjątkowo piękna. Stanęli przed ołtarzem, byli tak podekscytowani i zestresowani, że nawet nie zauważyli kiedy złożyli sobie słowa przysięgi.

  • Możesz pocałować Pannę młodą. Te słowa sprowadziły ich na ziemię. On delikatnie musnął jej usta. Chwycił jej dłoń i w rytm marszu mendelsona wyszli z kościoła. Goście zaczęli obsypywać ich ryżem a on wziął ją na ręce i uniósł ku górze.

  • Uważaj ! Krzyknęła. A on delikatnie postawił ją na ziemię.

  • Co się stało? Zapytał przestraszony.

  • Nic, po prostu nie chcę,żebyś zgniótł naszego maluszka, szepnęła mu na ucho lekko chichocząc. W jego oczach pojawiły się łzy, pocałował ją namiętnie.

  • Kocham Cię, nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham.

  • Czuję to każdego dnia. Położyła jego dłoń na swoim brzuchu i delikatnie się do niego przytuliła.





    ***

Nie obchodziło mnie, ze zdobiliśmy mistrzostwo Świata, obchodziło mnie tylko to, ze dzień wcześniej urodził mi się syn, a ja nie mogłem być przy jego narodzinach. Nie czekałem nawet na dekorację, od razu wsiadłem w samochód i ruszyłem w stronę Bełchatowa. Wiem jechałem za szybko, nie zauważyłem go, ale chciałem tak szybko być przy Was. Pamiętam to światło, które mnie oślepiło, i ten hałas, sygnał karetki i krzyk lekarzy. Całe życie stanęło mi przed oczami. Nasze pierwsze spotkanie, Twoje piękne oczy i spojrzenie, którym zawróciłaś mi w głowie. Dzień w którym zgodziłaś zostać się moją żoną. Nie były one oryginalne, były wręcz komiczne w końcu w ich przygotowanie zaangażowałem moich kolegów, więc to nie mogły być zwyczajne zaręczyny. Jednak najważniejsze było to, ze zgodziłaś się zostać moją żoną. 22.06 To był najważniejszy dzień w moim życiu. Pamiętam, jak bardzo bałem się tego, że uciekniesz mi sprzed ołtarza. Kiedy usłyszałem sakramentalne tak wypowiedziane przez Ciebie. Kamień spadł mi z serca, wiedziałem,że jesteś już tylko moja. Wtedy sprawiłaś, ze stałem się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Nie tylko dlatego,że zostałem Twoim mężem, ale dlatego, że pod sercem nosiłaś nasze maleństwo. To trzy dni, tylko trzy dni a tak wiele zmieniły w moim życiu. Kiedyś myślałem, ze najpiękniejszym dniem w moim życiu było zdobycie mistrza Polski. Jednak wtedy nie liczyły się żadne inne wspomnienia, najważniejsze były te trzy dni. Wspaniałe dni spędzone z Tobą. Przed oczami miałem twoje piękne oczy i uśmiech, nagle pojawiło się to białe światło. Nie wiem co się ze mną działo, nie wiem gdzie wtedy byłem. Cały Świat widziałem z góry a tam Ty i nasz mały synek w Twoich ramionach. Stałem przy was, chciałem Was objąć ale nie mogłem, nie mogłem.

  • Andrzej ! Wtedy usłyszałem ten przeraźliwy krzyk, twój przeraźliwy krzyk. On obudził mnie choć na chwilę. Mocno ścisnąłem Twoją dłoń

  • Nie płacz, Dałaś mi najpiękniejszy prezent, widziałem go. Kocham Was. Nie miałem już siły, zamknąłem oczy uniosłem się gdzieś sam nie wiem gdzie. A w tle słyszałem Twój przeraźliwy płacz. Minęło pięć lat, Franek chodzi do przedszkola a Ty udajesz, że wszystko jest okej, chodź w nocy płaczesz w poduszkę przytulając moje zdjęcie. A przecież Miałaś nie płakać, miałaś być twarda. Ja wiem, łatwo to powiedzieć, ale ja jestem cały czas jestem tuż za Tobą, obok Ciebie, obok Was. Jestem w każdej sekundzie waszego życia, nie możecie mnie zobaczyć, nie możecie mnie przytulić ale ja tu jestem i kocham Was z dnia na dzień coraz mocniej. Nie chciałem Was zostawić, przecież wiesz. Ja zawsze będę przy Tobie tylko proszę Cię nie płacz. Położył dłoń na jej ramieniu, ona siedziała na kanapie i oglądała fotografię ślubne, nagle przeszedł ją dreszcz, i ogarnął przeogromny spokój.

  • Też Cię kocham. Odpowiedziała i niczym otępiona wpatrywała się w ich zdjęcie ślubne..


    'Miałaś nie płakać, miałaś być twarda
    Co z Tobą jest
    Miałaś nie tęsknić, miałaś już nie śnić
    Zapomnieć mnie
    Miałaś nie płakać, świat poukładać
    Żeby miał sens
    Łatwo mówi się - ja wiem'

    Cześć! Pewnie jesteście zdziwione, że zamiast nowego rozdziału, pojawia się coś zupełnie innego. Ja też się dziwię, ale ostatnio nie mamy czasu ani weny by dalej dość systematycznie prowadzić nasze blogi. Ja trochę sobie choruję i jestem częstym gościem w szpitalu + udaję,że się uczę. A Paula przeżywa ostatni mecz Skry na którym była i też udaję, ze się uczy. A tak poważnie , to nam obu się troszeczkę życie pokomplikowało i efekt tego taki, że czasu nie ma, weny nie ma i niczego nie ma o!. Ten One parcik napisałam podczas jednej nocy w szpitalu ( szpitalna nuda i takie tam) Postanowiłam się z Wami nim podzielić, skoro nie możecie przeczytać dalszych losów naszych bohaterów, to chciałam Was w jakiś sposób zaspokoić tym krótkim opowiadankiem. Dobra koniec ściemniania! Mam nadzieję, że zdołamy dość szybko poukładać burdel, który zapanował w naszym życiu i szybko tu wrócimy. Trzymajcie się :* 

    PS. PAULA TEŻ CIĘ KOCHAM ! ( Tak wiesz, żebyś się nie sapała)

    Wasza Kasia.

    I Paula też 

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Czwarty.


Oczami Andrzeja. 


 Stoję i patrze jak blondynka wychodzi ze szkoły. Jestem bezradny. Martwię się o nią, nie powinna być teraz sama nie w takim stanie. Jednak nic nie mogę w tej chwili zrobić .  Zrezygnowany postanawiam wrócić do Sali. Idąc korytarzem słyszę jak ktoś mnie woła.
  • Proszę pana! Jest pan proszony do dyrcia. Oznajmia z wielką radością jeden z uczniów.  Bez większego namysłu idę w stronę gabinetu Wojtka. Gruby od początku jest dość poważny.  Zdziwiło mnie jego zachowanie.  Czyżbym coś źle wykonał? Wydawało mi się, że uczniowie są zadowoleni.  Jednak może coś umknęło mojej uwadze? 
  • Nie patrz na mnie takim przerażonym wzrokiem. Mam dla ciebie pewną propozycje. Uśmiecha się do mnie tajemniczo, odetchnąłem z ulgą. 
  • Jaką? Pytam zaciekawiony. 
  • Dużo ostatnio rozmawiałem z prezesem naszego klubu. Nasz trener jest jednym słowem do niczego. Widać po wynikach, na których średnio mu zależy.  W związku z tym, że zbliżają się wakacje prezes pytał czy nie zechciałbyś zostać ich trenerem. Obiecałem że z tobą porozmawiam. Jestem zaskoczony słowami mojego kolegi. Ja miałbym zostać trenerem? To dość odpowiedzialna rola. Nie wiem czy sobie poradzę, z  drugiej strony miałbym lepszy kontakt z Wiktorią i większy wpływ na to by wróciła do gry. Oczywiście jeśli w końcu  mnie zechce wysłuchać. 
  • Zastanowię się. Odpowiadam po chwili.  Muszę to wszystko sobie jakoś po układać. 
  • Może namówisz do gry naszą najlepszą zawodniczkę.  Myślę, że możesz mieć bardzo duży wpływ na Wiktorię, widać że nadal ją  ciągnie do siatkówki.Stwierdza z przekonaniem. 
  • Wszystko przez ten wypadek... Mówię patrząc gdzieś w podłogę
  • Tak, jej brat był dla niej naprawdę ważny. Podobno to on ją zaraził miłością do tego sportu. Zawsze przychodził na jej mecze i ją wspierał.  Szkoda tylko, że ona teraz zrezygnowała. Mam nadzieję, że ją przekonasz. Stwierdza i klepie mnie po ramieniu

 Wychodzę z gabinetu Wojtka. Teraz wszystko stało się dla mnie jasne, nie mogę się poddać obiecałem jej bratu, że będę się nią opiekował. Wychodzę ze szkoły stwierdzam, że potrzebny jest mi spacer, muszę to wszystko przemyśleć. Wchodzę do pobliskiego parku sam nie wiem gdzie zmierzam, po prostu idę a w mojej głowię toczy się burza myśli. Czuję się winny,jechałem tym pieprzonym autobusem, to on wjechał nam pod koła. Starałem się mu pomóc, chciałem go uratować, próbowałem. Czuję się winny, wiem, że muszę jej pomóc, muszę się nią zaopiekować, podnieść ją z tego wszystkiego. Ona musi zacząć grać, przecież ona to kocha, widziałem to, widziałem te iskierki w oczach kiedy mówiłem o siatkówce Muszę coś z tym zrobić. Spaceruje nad małym jeziorkiem w parku, nagle zauważam ją. Siedzi na wielkim pniu dębu, jest taka smutna zamyślona. Zauważam, że trzęsie się z zimna ściągam z siebie swoją bluzę i otulam ją nią. Odwraca się lekko przestraszona,jednak kiedy zauważa,że to ja lekko się uśmiecha.
  • Dziękuję, ale co Pan tu robi ? Otula się lekko moją bluzą.
  •  Kiedy mam jakiś problem,lubię się przejść i po prostu pomyśleć. Mogę usiąść ?
  • To zupełnie tak jak ja. Tak proszę. Wskazuję miejsce tuż obok siebie.
  • Nie spodziewałem się, że potrafisz być taka miła. Posyłam jej szyderczy uśmiech,a ona chyli głowę tak jakby się czegoś wstydziła.
  • Ja, ja Pana przepraszam,ja nie chciałam alee... Widzę,że ta rozmowa sprawia jej wiele bólu nie wiem jak ją pocieszyć, nie wiem co zrobić by poczuła się lepiej.
  • Wszystko rozumiem,wiem co się stało.
  • Mimo wszystko to co się stało to nie powód do tego bym tak Panu ubliżyła.
  • Mimo wszystko to nie powód byś rezygnowała z czegoś czego kochasz. Odpowiadam pewnie,ona spogląda się na mnie,przeszywa mnie tym smutnym wzrokiem czuję aż ciarki na swoich plecach.
  • To Artur zaraził mnie miłością do siatkówki,to dzięki niemu zaczęłam grać,teraz go nie ma,teraz nic nie ma sensu. Po jej policzku spływa łza. Wiem, że nie powinienem jestem jej nauczycielem, ale muszę to zrobić, przytulam ją czule do siebie. Ona nie jest zaskoczona, odnoszę wrażenie, że tego potrzebowała.
  • To Artur spowodował, że pokochałaś siatkówkę, tak samo jak on. Myślisz, że byłby zadowolony z tego, że z niej zrezygnowałaś? To ,że go nie widzisz, wcale nie oznacza, że go nie ma. On jest i zawsze będzie przy Tobie, wiesz gdzie ? O tu. Wskazuję dłonią na jej serce, a ona zaczyna rzewnie płakać. Czuję się okropnie, ona jest taka mała i niewinna, to wszystko spadło na nią jak grom z jasnego nieba, jest jej tak ciężko a ja nie wiem jak jej pomóc.


Oczami Wiktorii.


Słysząc jego słowa czuje się jakoś dziwnie. Mam wrażenie, że on naprawdę mnie rozumie. Przy nim czuję się tak bezpiecznie przytulam się mocno do niego i nie wiem co odpowiedzieć na jego słowa.
  • Nie płacz już proszę. Czule głaska mnie po głowie.
  •  Bo Ty,bo Pan booo masz rację. Chyba masz rację. Artur sam grał miał szansę na wielką karierę, ale miał wypadek, poważna kontuzja uniemożliwiła mu dalsze treningi. Zawsze był dla mnie wsparciem wspierał mnie po każdym zwycięstwie, po każdej porażce. Zawsze marzył o tym, że kiedyś stanę na podium podczas mistrzostw, a go będzie rozpierała duma. Zawsze mówił, że nie powinnam się poddawać. Dlaczego to robię ?
  • Bo jesteś taka jak ja. Próbujesz być silna, nie pokazywać swoich słabości, ale czasem po prostu się nie da. Czasem musimy się pogodzić z tym co się stało, stawić temu czoła i walczyć dalej.
  • Kiedy to trudne.
  • Czym jest Dla Ciebie siatkówka ? Co czujesz kiedy jesteś na boisku, kiedy grasz wany mecz.
  • Siatkówka jest wszystkim, czymś bez czego nie potrafię żyć. Czymś co daję mi siłę, czymś co motywuje mnie do walki, do pracy nad sobą. Jest sensem tego wszystkiego.
  • Dlatego nie powinnaś odbierać sobie czegoś czego kochasz. Powinnaś spełniać swoje marzenia, jego marzenia. Przecież on by tego chciał, nie możesz się poddawać, musisz walczyć.
  • Tak zrobię, przeproszę trenera i wrócę na treningi. Mam nadzieję,że mnie przyjmie.
  • O to się nie martw a teraz chodź odprowadzę Cię do domu. Podaję mi dłoń i podnosi mnie z pnia, lekko mnie obejmuję. Idziemy w stronę mojego mieszkania, idziemy w ciszy ale nie przeszkadza mi to. Czuję, że z nim rozumiem się bez słów, on naprawdę jest taki jak ja. Jest do mnie taki podobny, musiał porzucić karierę, mimo, że kocha siatkówkę tak samo jak ja. Wiem, że mu ciężko ale on się nie poddaję, potrafi zmotywować mnie do walki. Teraz to ja muszę mu pomóc, wspierać w rehabilitacji, zacząć grać i dawać mu satysfakcję, że to dzięki niemu zrozumiałam co dla mnie najważniejsze. Po chwili orientuję się, że znajdujemy się przed bramą wejściowa mojego mieszkania.
  • To już tu. Mówię lekko zasmucona.
  • Pamiętaj nie możesz się poddawać. Musisz walczyć, ale to musi być tylko Twoja decyzja.
  • Ja to wiem. To do jutra. Lekko się do niego uśmiecham. A on odwraca się i odchodzi. Czuję się dziwnie nie chce, żeby szedł.
  • Antoni... Znaczy Proszę Pana! Mówię lekko speszona. On odwraca się i czule się uśmiecha.
  • Tak ?
  • Ja zapomniałam o najważniejszym. Dziękuję. Podchodzi do mnie i przytula mnie do siebie.
  • Nie masz za co naprawdę. A teraz już leć bo zamarzniesz tutaj. Delikatnie całuje mnie w czółko. Wchodzę do mieszkania, zawieszam kurtkę w korytarzu i spoglądam przez okno. Widzę go, czekał aż wejdę do mieszkania. Macham mu aby dać mu znać, że wszystko okej. A on odchodzi. Zapomniałam oddać mu bluzę, tylko to mi po nim pozostało, otulam się nią mocno i delektuję się zapachem jego perfum. I w tym momencie dociera do mnie, że to mój nauczyciel. Mój nauczyciel....



Cześć ! Na początku chcę Was bardzo przeprosić, że długo tutaj nic nie było. To moja wina, ponieważ nie mogłam się zebrać z dopisaniem części rozdziału. Musicie podziękować Kasi Katarzynie za to że mnie motywowała ( a nawet szantażowała i to dość brutalnie, ale to szczegół :P ) Rozdział pozostawimy do oceny Wam !

POZDRAWIAMY !
P I K