Trzy
Dni.
Dzień
pierwszy.
Ciemna,zimna lutowa noc. Ona właśnie
wracała do domu, właśnie tego dnia zdała ostatni egzamin.
Cieszyła się, ze w końcu na kilka tygodni będzie w swoim
rodzinnym domu, blisko rodziców, brata i przyjaciół. Wsiadła w
samochód, włączyła nawigację wyznaczyła jak najkrótszą trasę,
tak bardzo chciała być w domu jeszcze tego wieczora. Chciała
pochwalić się rodzicom swoimi osiągnięciami, w końcu zdanie
wszystkich egzaminów w pierwszym terminie na 3 roku weterynarii, to
nie lada wyczyn. Spojrzała na Gps, wskazywał,że do celu zostało
zaledwie 50 km, ale on wskazywał tak od dobrych 2 godzin. Dziewczyna
zorientowała się, że od jakiegoś czasu jeździ w kółko, po
jakiejś polnej drodze, nagle samochód zaczął wydawać z siebie
dziwne dźwięki i po chwili stanął.
Kurwa! Krzyknęła, zatrzaskując
klapę bagażnika, westchnęła ciężko i oparła się o tył
samochodu. Jej dobry humor znikną w mgnieniu oka. Była zła, ba
nawet wściekła, ugrzęzła gdzieś w szczerym polu, daleko od
domu, bez żadnego kontaktu ze światem. Po jakiej chwili zauważyła
niewielką smugę światła w oddali.
Oby to był samochód, no Boże
chociaż rower. Powiedziała w myślach. Po chwili wszystko stało
się jasne, tak był to samochód, zapewne czarny marki nie
potrafiła bliżej określić. Szczerze to się na tym nie znała,
Dla niej ważne było to, że zdała prawko a samochód nie ważne
jaki jest ma po prostu jeździć. Zaczęła błagalnie wymachiwać
rękoma, ku jej radości kierowca zatrzymał się. Z samochodu
wyszedł młody, wysoki mężczyzna, o muskularnej budowie ciała,
którą doskonale podkreślała czarna skórzana kurtka.
Widzi Pan to przez tą cholerną
technikę, chciałam być szybko w domu i grzecznie poprosiłam moją
nawigację aby wyznaczyła mi najkrótszą drogę do domu. A ona
mnie nie posłuchała ! Cholerstwo jedne! Wyprowadziło mnie gdzieś
na jakieś pola o,o tutaj i na dodatek zabrakło mi benzyny. Mówiła
poirytowana charakterystycznie wymachując przy tym rękami.
Mężczyzna zaśmiał się, otworzył swój bagażnik i po chwili
wyciągnął z niego kanister.
Wie Pan co jeśli Pan myśli, że
jestem głupia to się Pan myli. Jestem studentką 3- go roku
weterynarii i właśnie dziś zaliczyłam ostatni egzamin z
mikrobiologii. Panu pewnie to nic nie mówi, Pewnie pracuje Pan na
jakiejś budowie patrząc na Pana warunki fizyczne. Źle
skonstruowałam pytanie, ponieważ sterczę tu od dobrych kilkunastu
minut jest mi zimno i mokro i zimno i chce do domu. Buknęła.
Jak Pan śmie tak do mnie mówić
? Może trochę szacunku do kobiet ? Mama Pana nie nauczyła,
podstawowych zasad kultury ? Mężczyzna odstawił kanister na
ziemię, podszedł do dziewczyny i przyłożył palec do jej ust.
Dziewczyno usiłuję Ci pomóc?
Czemu najeżdżasz na mnie jak jakaś osa i ciągle trajkoczesz mi
nad uchem ? Dziewczyna odsunęła się tak jakby się czegoś bała.
Właśnie wtedy światło znajdującej się nieopodal latarni
oświetliło jej twarz. Brunetka, o długich kręconych włosach,
piegowatej twarzy z rumieńcami na twarzy wydała się mu bardzo
atrakcyjna, ale najbardziej jego uwagę przykuły jej wielkie,
zielone oczy. Zatopił się w nich na moment.
Rozumiem, niech się Pani nie
przejmuję. Odpowiedział czulę i uśmiechnął się, nie był to
zwykły uśmiech, On uśmiechał się zaginając tylko jeden kącik
ust, ten uśmiech wydawał jej się cwaniacki, a jednocześnie taki
uroczy i niespotykany, a te jego ciemnozielone oczy dodawały mu
tylko uroku.
Nie ma za co, może już Pani
jechać. Powiedział – O chwileczkę coś się Pani przyczepiło o
tutaj. Dodał po chwili i udał, ze strzepuje coś z jej ramienia.
Drugą rękę niepostrzeżenie wsunął do jej kieszeni, zostawił w
niej swoją wizytówkę.
I znowu mnie Pan wybawił. Jeszcze
raz dziękuję. Powiedziała i wsiadła do samochodu. Działo się z
nią coś dziwnego, on zrobił na niej fenomenalne wrażenie, ciągle
przed oczami miała ten jego uroczy uśmiech.
Aurelia ogarnij się ! Już nigdy
go nie zobaczysz... Powiedziała zawiedziona. Przekręciła kluczyk
i ruszyła w drogę do domu.
Dzień
2
Stał pod uczelnią, wyróżniał się
z tłumu szarych zapatrzonych przed siebie ludzi. Wyróżniał się
nie tylko wzrostem, ale też sposobem bycia. W ten szary deszczowy
dzień, kiedy wszyscy inni byli przygnębieni on stał uśmiechnięty
i podekscytowany widać było,że niecierpliwie kogoś wyczekiwał.
Po chwili drzwi uczelni przekroczyła ona, gdy go tylko zobaczyła
rzuciła mu się na szyję.
Kochanie pójdź obejrzeć halę,
chyba nie widziałaś jej po remoncie a ja zaraz do Ciebie dołączę.
Powiedział i pośpiesznie ruszył w stronę szatni. Zgodnie z jego
poleceniem poszła na halę. Wyremontowana sala nie robiła na niej
większego wrażenia, usiadła na jednym z krzesełek i postanowiła
na niego poczekać. Nagle na sali zapadła mroczna ciemnosć, po
chwili rozgromił ją jeden z telebimów. Aurelia spojrzała na
niego i zobaczła wielkie czerwone napisy. Zgódź,
bo inna go nie zechce a starzy kawalerzy są nie znośni PROSIMY!!!
– koledzy z drużyny.
Była zdezorientowana, nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi,
niczym zaczarowana spoglądała na ten telebim.
Aurelia
no weź się odwróć! Usłyszała głos jednego z jego kolegów.
Tak zrobiła. Zobaczyła jego, ubrany był w czarny garnitur z
wielką żółto – czarną muchą przy kołnierzy. W jednej dłoni
trzymał wielki bukiet róż, a w drugiej niewielkie pudełeczko.
Uklęknął przed nią. Nie musiał nic mówić, ona z łzami w
oczach rzuciła mu się na szyję a z jej oczu popłynęły łzy.
Dzień
trzeci.
Drewniany
kościół, A w nim Czerwony dywan prowadzący od drzwi wejściowych
do ołtarza. Mnóstwo białych róż, pełno ludzi w drewnianych
ławkach z wyrysowanym podekscytowaniem na twarzy. Uroczy drewniany
ołtarz a przy nim on. W czarnym garniturze z czarną muchą pod
szyją, Był lekko zestresowany, na jego twarzy widniał nerwowy
uśmiech. A przy drzwiach wejściowych ona w pięknej koronkowej,
białej sukni, z malutką czerwoną różą wpiętą w jej piękne. W
dłoniach opatulonych białymi rękawiczkami trzymała bukiet z
czerwonych róż i prześlicznie pachnących frezji. Jej ojciec
chwycił delikatnie jej dłoń, w rytm tej melodii , zaprowadził ją
do ołtarza. Kiedy oddawał rękę córki jej wybrankowi z
wzruszeniem i powagą szepnął.
Dbaj
o nią. A on tylko dumnie pokiwał głową. Delikatnie pogłaskał
jej dłoń. Nie widział jej wcześniej, Dla niego zawsze była
najpiękniejsza, ale wtedy, wtedy była wyjątkowo piękna. Stanęli
przed ołtarzem, byli tak podekscytowani i zestresowani, że nawet
nie zauważyli kiedy złożyli sobie słowa przysięgi.
Nic,
po prostu nie chcę,żebyś zgniótł naszego maluszka, szepnęła
mu na ucho lekko chichocząc. W jego oczach pojawiły się łzy,
pocałował ją namiętnie.
Nie
obchodziło mnie, ze zdobiliśmy mistrzostwo Świata, obchodziło
mnie tylko to, ze dzień wcześniej urodził mi się syn, a ja nie
mogłem być przy jego narodzinach. Nie czekałem nawet na dekorację,
od razu wsiadłem w samochód i ruszyłem w stronę Bełchatowa. Wiem
jechałem za szybko, nie zauważyłem go, ale chciałem tak szybko
być przy Was. Pamiętam to światło, które mnie oślepiło, i ten
hałas, sygnał karetki i krzyk lekarzy. Całe życie stanęło mi
przed oczami. Nasze pierwsze spotkanie, Twoje piękne oczy i
spojrzenie, którym zawróciłaś mi w głowie. Dzień w którym
zgodziłaś zostać się moją żoną. Nie były one oryginalne, były
wręcz komiczne w końcu w ich przygotowanie zaangażowałem moich
kolegów, więc to nie mogły być zwyczajne zaręczyny. Jednak
najważniejsze było to, ze zgodziłaś się zostać moją żoną.
22.06 To był najważniejszy dzień w moim życiu. Pamiętam, jak
bardzo bałem się tego, że uciekniesz mi sprzed ołtarza. Kiedy
usłyszałem sakramentalne tak wypowiedziane przez Ciebie. Kamień
spadł mi z serca, wiedziałem,że jesteś już tylko moja. Wtedy
sprawiłaś, ze stałem się najszczęśliwszym mężczyzną na
świecie. Nie tylko dlatego,że zostałem Twoim mężem, ale dlatego,
że pod sercem nosiłaś nasze maleństwo. To trzy dni, tylko trzy
dni a tak wiele zmieniły w moim życiu. Kiedyś myślałem, ze
najpiękniejszym dniem w moim życiu było zdobycie mistrza Polski.
Jednak wtedy nie liczyły się żadne inne wspomnienia, najważniejsze
były te trzy dni. Wspaniałe dni spędzone z Tobą. Przed oczami
miałem twoje piękne oczy i uśmiech, nagle pojawiło się to białe
światło. Nie wiem co się ze mną działo, nie wiem gdzie wtedy
byłem. Cały Świat widziałem z góry a tam Ty i nasz mały synek w
Twoich ramionach. Stałem przy was, chciałem Was objąć ale nie
mogłem, nie mogłem.
Andrzej
! Wtedy usłyszałem ten przeraźliwy krzyk, twój przeraźliwy
krzyk. On obudził mnie choć na chwilę. Mocno ścisnąłem Twoją
dłoń
Nie
płacz, Dałaś mi najpiękniejszy prezent, widziałem go. Kocham
Was. Nie miałem już siły, zamknąłem oczy uniosłem się gdzieś
sam nie wiem gdzie. A w tle słyszałem Twój przeraźliwy płacz.
Minęło pięć lat, Franek chodzi do przedszkola a Ty udajesz, że
wszystko jest okej, chodź w nocy płaczesz w poduszkę przytulając
moje zdjęcie. A przecież Miałaś nie płakać, miałaś być
twarda. Ja wiem, łatwo to powiedzieć, ale ja jestem cały czas jestem tuż
za Tobą, obok Ciebie, obok Was. Jestem w każdej sekundzie waszego
życia, nie możecie mnie zobaczyć, nie możecie mnie przytulić
ale ja tu jestem i kocham Was z dnia na dzień coraz mocniej. Nie
chciałem Was zostawić, przecież wiesz. Ja zawsze będę przy
Tobie tylko proszę Cię nie płacz. Położył dłoń na jej
ramieniu, ona siedziała na kanapie i oglądała fotografię ślubne,
nagle przeszedł ją dreszcz, i ogarnął przeogromny spokój.
Też
Cię kocham. Odpowiedziała i niczym otępiona wpatrywała się w
ich zdjęcie ślubne..
'Miałaś nie płakać, miałaś być twarda
Co z Tobą jest
Miałaś nie tęsknić, miałaś już nie śnić
Zapomnieć mnie
Miałaś nie płakać, świat poukładać
Żeby miał sens
Łatwo mówi się - ja wiem'
Cześć! Pewnie jesteście zdziwione, że zamiast nowego rozdziału, pojawia się coś zupełnie innego. Ja też się dziwię, ale ostatnio nie mamy czasu ani weny by dalej dość systematycznie prowadzić nasze blogi. Ja trochę sobie choruję i jestem częstym gościem w szpitalu + udaję,że się uczę. A Paula przeżywa ostatni mecz Skry na którym była i też udaję, ze się uczy. A tak poważnie , to nam obu się troszeczkę życie pokomplikowało i efekt tego taki, że czasu nie ma, weny nie ma i niczego nie ma o!. Ten One parcik napisałam podczas jednej nocy w szpitalu ( szpitalna nuda i takie tam) Postanowiłam się z Wami nim podzielić, skoro nie możecie przeczytać dalszych losów naszych bohaterów, to chciałam Was w jakiś sposób zaspokoić tym krótkim opowiadankiem. Dobra koniec ściemniania! Mam nadzieję, że zdołamy dość szybko poukładać burdel, który zapanował w naszym życiu i szybko tu wrócimy. Trzymajcie się :*
PS. PAULA TEŻ CIĘ KOCHAM ! ( Tak wiesz, żebyś się nie sapała)
Wasza Kasia.
I Paula też
Masz szczęście ze cie kocham moj jednorozcu bo serio
OdpowiedzUsuńBudzic mnie w srodku nocy !! Aaa i ja sie naprawde ucze ! Xd a nie to co niektórzy. .. :p
Ta jasne Ty się uczysz hahahhahahahahhahahahahhahahahahahahhahahahahhahhah ha ! Ja tam się nie uczę jutro poprawka i będę w dupie, ale nie wstydzę się do tego przyznać xd
OdpowiedzUsuńJa sie przyznaje dzis sie uczylam ostatni dzien ferii. A sesja poprawkowa od 3 wiec coz ty zamiast gadac o jednorozcach i innych takich do nauki bys sie wziela xd
UsuńMam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia.
OdpowiedzUsuńA co do opowiadania to było bardzo ciekawe :) Przeczytałam je z przyjemnością :)
Pozdrawiam :)
Bardzo fajne opowiadanie, chociaż bardzo smutne...
OdpowiedzUsuńZdrówka życzę,
Pozdrawiam :)
Trafiłam tutaj przez przypadek, ale nie żałuję. Świetne opowiadanie! Czytając, przyznam, że parę razu miałam łzy w oczach... Smutno. ;c Czekam na ciąg dalszy. :*
OdpowiedzUsuńhttp://arytmia-uczuc.blogspot.com/ zapraszam do siebie. ;)
Pozdrawiam. :**