wtorek, 18 lutego 2014

Co to ?

Trzy Dni.



Dzień pierwszy.


Ciemna,zimna lutowa noc. Ona właśnie wracała do domu, właśnie tego dnia zdała ostatni egzamin. Cieszyła się, ze w końcu na kilka tygodni będzie w swoim rodzinnym domu, blisko rodziców, brata i przyjaciół. Wsiadła w samochód, włączyła nawigację wyznaczyła jak najkrótszą trasę, tak bardzo chciała być w domu jeszcze tego wieczora. Chciała pochwalić się rodzicom swoimi osiągnięciami, w końcu zdanie wszystkich egzaminów w pierwszym terminie na 3 roku weterynarii, to nie lada wyczyn. Spojrzała na Gps, wskazywał,że do celu zostało zaledwie 50 km, ale on wskazywał tak od dobrych 2 godzin. Dziewczyna zorientowała się, że od jakiegoś czasu jeździ w kółko, po jakiejś polnej drodze, nagle samochód zaczął wydawać z siebie dziwne dźwięki i po chwili stanął.

  • Kurwa! Zabrakło benzyny. Krzyknęła uderzając dłonią w kierownicę. Wyszła z samochodu, otworzyła bagażnik i sięgnęła po kanister, ku jej zaskoczeniu był pusty.

  • Świetnie Aurelia, świetnie. Ty mentalna blondynko. Mruknęła pod nosem. Wyciągnęła telefon, jak na złość rozładował się.

  • Kurwa! Krzyknęła, zatrzaskując klapę bagażnika, westchnęła ciężko i oparła się o tył samochodu. Jej dobry humor znikną w mgnieniu oka. Była zła, ba nawet wściekła, ugrzęzła gdzieś w szczerym polu, daleko od domu, bez żadnego kontaktu ze światem. Po jakiej chwili zauważyła niewielką smugę światła w oddali.

  • Oby to był samochód, no Boże chociaż rower. Powiedziała w myślach. Po chwili wszystko stało się jasne, tak był to samochód, zapewne czarny marki nie potrafiła bliżej określić. Szczerze to się na tym nie znała, Dla niej ważne było to, że zdała prawko a samochód nie ważne jaki jest ma po prostu jeździć. Zaczęła błagalnie wymachiwać rękoma, ku jej radości kierowca zatrzymał się. Z samochodu wyszedł młody, wysoki mężczyzna, o muskularnej budowie ciała, którą doskonale podkreślała czarna skórzana kurtka.

  • Co się stało? Zapyttał z przejęciem na twarzy..

  • Widzi Pan to przez tą cholerną technikę, chciałam być szybko w domu i grzecznie poprosiłam moją nawigację aby wyznaczyła mi najkrótszą drogę do domu. A ona mnie nie posłuchała ! Cholerstwo jedne! Wyprowadziło mnie gdzieś na jakieś pola o,o tutaj i na dodatek zabrakło mi benzyny. Mówiła poirytowana charakterystycznie wymachując przy tym rękami. Mężczyzna zaśmiał się, otworzył swój bagażnik i po chwili wyciągnął z niego kanister.

  • Niech mi Pan powie,że ma ram benzynę. Pytała podekscytowana Aurelia.

  • Ten samochód chyba na wodę nie jeździ,prawda ? Lekko ironizował.

  • Wie Pan co jeśli Pan myśli, że jestem głupia to się Pan myli. Jestem studentką 3- go roku weterynarii i właśnie dziś zaliczyłam ostatni egzamin z mikrobiologii. Panu pewnie to nic nie mówi, Pewnie pracuje Pan na jakiejś budowie patrząc na Pana warunki fizyczne. Źle skonstruowałam pytanie, ponieważ sterczę tu od dobrych kilkunastu minut jest mi zimno i mokro i zimno i chce do domu. Buknęła.

  • Cicho kobieto, nie chciałem Cię obrazić. Odpowiedział wlewając benzynę do baku.

  • Jak Pan śmie tak do mnie mówić ? Może trochę szacunku do kobiet ? Mama Pana nie nauczyła, podstawowych zasad kultury ? Mężczyzna odstawił kanister na ziemię, podszedł do dziewczyny i przyłożył palec do jej ust.

  • Dziewczyno usiłuję Ci pomóc? Czemu najeżdżasz na mnie jak jakaś osa i ciągle trajkoczesz mi nad uchem ? Dziewczyna odsunęła się tak jakby się czegoś bała. Właśnie wtedy światło znajdującej się nieopodal latarni oświetliło jej twarz. Brunetka, o długich kręconych włosach, piegowatej twarzy z rumieńcami na twarzy wydała się mu bardzo atrakcyjna, ale najbardziej jego uwagę przykuły jej wielkie, zielone oczy. Zatopił się w nich na moment.

  • Ja Pana przepraszam, po prostu jestem zła. Niech mnie Pan zrozumie. Powiedziała skruszona.

  • Rozumiem, niech się Pani nie przejmuję. Odpowiedział czulę i uśmiechnął się, nie był to zwykły uśmiech, On uśmiechał się zaginając tylko jeden kącik ust, ten uśmiech wydawał jej się cwaniacki, a jednocześnie taki uroczy i niespotykany, a te jego ciemnozielone oczy dodawały mu tylko uroku.

  • Bardzo Panu dziękuję, za pomoc. Powiedziała onieśmielona.

  • Nie ma za co, może już Pani jechać. Powiedział – O chwileczkę coś się Pani przyczepiło o tutaj. Dodał po chwili i udał, ze strzepuje coś z jej ramienia. Drugą rękę niepostrzeżenie wsunął do jej kieszeni, zostawił w niej swoją wizytówkę.

  • I znowu mnie Pan wybawił. Jeszcze raz dziękuję. Powiedziała i wsiadła do samochodu. Działo się z nią coś dziwnego, on zrobił na niej fenomenalne wrażenie, ciągle przed oczami miała ten jego uroczy uśmiech.

  • Aurelia ogarnij się ! Już nigdy go nie zobaczysz... Powiedziała zawiedziona. Przekręciła kluczyk i ruszyła w drogę do domu.

    Dzień 2

    Stał pod uczelnią, wyróżniał się z tłumu szarych zapatrzonych przed siebie ludzi. Wyróżniał się nie tylko wzrostem, ale też sposobem bycia. W ten szary deszczowy dzień, kiedy wszyscy inni byli przygnębieni on stał uśmiechnięty i podekscytowany widać było,że niecierpliwie kogoś wyczekiwał. Po chwili drzwi uczelni przekroczyła ona, gdy go tylko zobaczyła rzuciła mu się na szyję.

  • Co Ty tu robisz !? Wykrzyknęła radośnie.

  • Musiałem Cię zobaczyć . Odpowiedział z uśmiechem i wręczył jej czerwoną różę.

  • A treningi? Przecież niedługo mecz.

  • A tam mecz, to, ze tu na niego przyjechałem nie znaczy że muszę cały czas siedzie na hali. Mam swoje priorytety. Odpowiedział i skradł jej delikatnego całusa.

  • No to chodźmy do mnie, bo jest strasznie zimno. Powiedziała trzęsąc się z zimna.

  • Myślałem raczej o spacerze.

  • Spacer ? Człowieku, mży,jest zimno mamy w końcu listopad a Tobie się spaceru zachciało ?

  • Mam ze sobą gorącą czekoladę. Uśmiechnął się i pokazał jej termos.

  • No dobra. Odpowiedziała z przekąsem . Mężczyzna objął ją i poszli przed siebie, śmiali się rozmawiali, cieszyli się po prostu swoją obecnością. Nagle w kieszeni jego kurtki odezwał się jego telefon.

  • Czego ? Zapytał chłodno. Serio stary ? Teraz? Naprawdę? No dobra zaraz będę. Po chwili odrzekł zrezygnowany. Odłożył telefon do kieszeni.

  • Co się stało ? Zapytała przejęta.

  • Trener coś tam chcę, mam zaraz stawić się w hali. Warknął.

  • No widzisz i to są te Twoje priorytety. Odpowiedziała ironicznie.

  • Aurelka chodź ze mną to nie potrwa długo. Powiedział błagalnie.

  • Nie chcę mi się.

  • No Kochanie proszę Cię. Uśmiechnął się do niej szeroko

  • No dobra.. Buknęła. I w jego objęciach ruszyła w stronę hali. Kiedy byli już na miejscu i weszli do budynku usłyszeli przeraźliwy krzyk.

  • Co ty tu jeszcze robisz ? Stary się denerwuje,że Ciebie nie ma już do szatni migiem! Wrzasnął jeden z jego kolegów.

  • Kochanie pójdź obejrzeć halę, chyba nie widziałaś jej po remoncie a ja zaraz do Ciebie dołączę. Powiedział i pośpiesznie ruszył w stronę szatni. Zgodnie z jego poleceniem poszła na halę. Wyremontowana sala nie robiła na niej większego wrażenia, usiadła na jednym z krzesełek i postanowiła na niego poczekać. Nagle na sali zapadła mroczna ciemnosć, po chwili rozgromił ją jeden z telebimów. Aurelia spojrzała na niego i zobaczła wielkie czerwone napisy. Zgódź, bo inna go nie zechce a starzy kawalerzy są nie znośni PROSIMY!!! – koledzy z drużyny. Była zdezorientowana, nie wiedziała o co w tym wszystkim chodzi, niczym zaczarowana spoglądała na ten telebim.

  • Aurelia no weź się odwróć! Usłyszała głos jednego z jego kolegów. Tak zrobiła. Zobaczyła jego, ubrany był w czarny garnitur z wielką żółto – czarną muchą przy kołnierzy. W jednej dłoni trzymał wielki bukiet róż, a w drugiej niewielkie pudełeczko. Uklęknął przed nią. Nie musiał nic mówić, ona z łzami w oczach rzuciła mu się na szyję a z jej oczu popłynęły łzy.

  • Tak, to kochanie. Odpowiedziała przejęta. Na halę wpadło kilkunasty dwu metrowych orangutanów, zaczęli wykrzykiwać i skandować na cześć narzeczonych.

  • Gratulacje Stary! Koledzy klepali go po ramieniu.

  • A wiesz, ze ten tego po ślubie jest legalne ? Powiedział jeden z jego najlepszych przyjaciół.

  • Wiesz jak ty już coś powiesz. Powiedziała Aurelia.

  • I tak mnie kochasz. Odpowiedział jej rozmówca i mocno ją przytulił. Na salę wszedł trener z tacą i wielką butelką szampana.

  • Wiesz co powiem naszej córce jak będzie dorosła? Szepnął jej na ucho.

  • Nie mam pojęcia.

  • Żeby zawsze korzystała z nawigacji . Zaśmiał się i mocno ją objął.


Dzień trzeci.


Drewniany kościół, A w nim Czerwony dywan prowadzący od drzwi wejściowych do ołtarza. Mnóstwo białych róż, pełno ludzi w drewnianych ławkach z wyrysowanym podekscytowaniem na twarzy. Uroczy drewniany ołtarz a przy nim on. W czarnym garniturze z czarną muchą pod szyją, Był lekko zestresowany, na jego twarzy widniał nerwowy uśmiech. A przy drzwiach wejściowych ona w pięknej koronkowej, białej sukni, z malutką czerwoną różą wpiętą w jej piękne. W dłoniach opatulonych białymi rękawiczkami trzymała bukiet z czerwonych róż i prześlicznie pachnących frezji. Jej ojciec chwycił delikatnie jej dłoń,  w rytm tej melodii , zaprowadził ją do ołtarza. Kiedy oddawał rękę córki jej wybrankowi z wzruszeniem i powagą szepnął.

  • Dbaj o nią. A on tylko dumnie pokiwał głową. Delikatnie pogłaskał jej dłoń. Nie widział jej wcześniej, Dla niego zawsze była najpiękniejsza, ale wtedy, wtedy była wyjątkowo piękna. Stanęli przed ołtarzem, byli tak podekscytowani i zestresowani, że nawet nie zauważyli kiedy złożyli sobie słowa przysięgi.

  • Możesz pocałować Pannę młodą. Te słowa sprowadziły ich na ziemię. On delikatnie musnął jej usta. Chwycił jej dłoń i w rytm marszu mendelsona wyszli z kościoła. Goście zaczęli obsypywać ich ryżem a on wziął ją na ręce i uniósł ku górze.

  • Uważaj ! Krzyknęła. A on delikatnie postawił ją na ziemię.

  • Co się stało? Zapytał przestraszony.

  • Nic, po prostu nie chcę,żebyś zgniótł naszego maluszka, szepnęła mu na ucho lekko chichocząc. W jego oczach pojawiły się łzy, pocałował ją namiętnie.

  • Kocham Cię, nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham.

  • Czuję to każdego dnia. Położyła jego dłoń na swoim brzuchu i delikatnie się do niego przytuliła.





    ***

Nie obchodziło mnie, ze zdobiliśmy mistrzostwo Świata, obchodziło mnie tylko to, ze dzień wcześniej urodził mi się syn, a ja nie mogłem być przy jego narodzinach. Nie czekałem nawet na dekorację, od razu wsiadłem w samochód i ruszyłem w stronę Bełchatowa. Wiem jechałem za szybko, nie zauważyłem go, ale chciałem tak szybko być przy Was. Pamiętam to światło, które mnie oślepiło, i ten hałas, sygnał karetki i krzyk lekarzy. Całe życie stanęło mi przed oczami. Nasze pierwsze spotkanie, Twoje piękne oczy i spojrzenie, którym zawróciłaś mi w głowie. Dzień w którym zgodziłaś zostać się moją żoną. Nie były one oryginalne, były wręcz komiczne w końcu w ich przygotowanie zaangażowałem moich kolegów, więc to nie mogły być zwyczajne zaręczyny. Jednak najważniejsze było to, ze zgodziłaś się zostać moją żoną. 22.06 To był najważniejszy dzień w moim życiu. Pamiętam, jak bardzo bałem się tego, że uciekniesz mi sprzed ołtarza. Kiedy usłyszałem sakramentalne tak wypowiedziane przez Ciebie. Kamień spadł mi z serca, wiedziałem,że jesteś już tylko moja. Wtedy sprawiłaś, ze stałem się najszczęśliwszym mężczyzną na świecie. Nie tylko dlatego,że zostałem Twoim mężem, ale dlatego, że pod sercem nosiłaś nasze maleństwo. To trzy dni, tylko trzy dni a tak wiele zmieniły w moim życiu. Kiedyś myślałem, ze najpiękniejszym dniem w moim życiu było zdobycie mistrza Polski. Jednak wtedy nie liczyły się żadne inne wspomnienia, najważniejsze były te trzy dni. Wspaniałe dni spędzone z Tobą. Przed oczami miałem twoje piękne oczy i uśmiech, nagle pojawiło się to białe światło. Nie wiem co się ze mną działo, nie wiem gdzie wtedy byłem. Cały Świat widziałem z góry a tam Ty i nasz mały synek w Twoich ramionach. Stałem przy was, chciałem Was objąć ale nie mogłem, nie mogłem.

  • Andrzej ! Wtedy usłyszałem ten przeraźliwy krzyk, twój przeraźliwy krzyk. On obudził mnie choć na chwilę. Mocno ścisnąłem Twoją dłoń

  • Nie płacz, Dałaś mi najpiękniejszy prezent, widziałem go. Kocham Was. Nie miałem już siły, zamknąłem oczy uniosłem się gdzieś sam nie wiem gdzie. A w tle słyszałem Twój przeraźliwy płacz. Minęło pięć lat, Franek chodzi do przedszkola a Ty udajesz, że wszystko jest okej, chodź w nocy płaczesz w poduszkę przytulając moje zdjęcie. A przecież Miałaś nie płakać, miałaś być twarda. Ja wiem, łatwo to powiedzieć, ale ja jestem cały czas jestem tuż za Tobą, obok Ciebie, obok Was. Jestem w każdej sekundzie waszego życia, nie możecie mnie zobaczyć, nie możecie mnie przytulić ale ja tu jestem i kocham Was z dnia na dzień coraz mocniej. Nie chciałem Was zostawić, przecież wiesz. Ja zawsze będę przy Tobie tylko proszę Cię nie płacz. Położył dłoń na jej ramieniu, ona siedziała na kanapie i oglądała fotografię ślubne, nagle przeszedł ją dreszcz, i ogarnął przeogromny spokój.

  • Też Cię kocham. Odpowiedziała i niczym otępiona wpatrywała się w ich zdjęcie ślubne..


    'Miałaś nie płakać, miałaś być twarda
    Co z Tobą jest
    Miałaś nie tęsknić, miałaś już nie śnić
    Zapomnieć mnie
    Miałaś nie płakać, świat poukładać
    Żeby miał sens
    Łatwo mówi się - ja wiem'

    Cześć! Pewnie jesteście zdziwione, że zamiast nowego rozdziału, pojawia się coś zupełnie innego. Ja też się dziwię, ale ostatnio nie mamy czasu ani weny by dalej dość systematycznie prowadzić nasze blogi. Ja trochę sobie choruję i jestem częstym gościem w szpitalu + udaję,że się uczę. A Paula przeżywa ostatni mecz Skry na którym była i też udaję, ze się uczy. A tak poważnie , to nam obu się troszeczkę życie pokomplikowało i efekt tego taki, że czasu nie ma, weny nie ma i niczego nie ma o!. Ten One parcik napisałam podczas jednej nocy w szpitalu ( szpitalna nuda i takie tam) Postanowiłam się z Wami nim podzielić, skoro nie możecie przeczytać dalszych losów naszych bohaterów, to chciałam Was w jakiś sposób zaspokoić tym krótkim opowiadankiem. Dobra koniec ściemniania! Mam nadzieję, że zdołamy dość szybko poukładać burdel, który zapanował w naszym życiu i szybko tu wrócimy. Trzymajcie się :* 

    PS. PAULA TEŻ CIĘ KOCHAM ! ( Tak wiesz, żebyś się nie sapała)

    Wasza Kasia.

    I Paula też 

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Czwarty.


Oczami Andrzeja. 


 Stoję i patrze jak blondynka wychodzi ze szkoły. Jestem bezradny. Martwię się o nią, nie powinna być teraz sama nie w takim stanie. Jednak nic nie mogę w tej chwili zrobić .  Zrezygnowany postanawiam wrócić do Sali. Idąc korytarzem słyszę jak ktoś mnie woła.
  • Proszę pana! Jest pan proszony do dyrcia. Oznajmia z wielką radością jeden z uczniów.  Bez większego namysłu idę w stronę gabinetu Wojtka. Gruby od początku jest dość poważny.  Zdziwiło mnie jego zachowanie.  Czyżbym coś źle wykonał? Wydawało mi się, że uczniowie są zadowoleni.  Jednak może coś umknęło mojej uwadze? 
  • Nie patrz na mnie takim przerażonym wzrokiem. Mam dla ciebie pewną propozycje. Uśmiecha się do mnie tajemniczo, odetchnąłem z ulgą. 
  • Jaką? Pytam zaciekawiony. 
  • Dużo ostatnio rozmawiałem z prezesem naszego klubu. Nasz trener jest jednym słowem do niczego. Widać po wynikach, na których średnio mu zależy.  W związku z tym, że zbliżają się wakacje prezes pytał czy nie zechciałbyś zostać ich trenerem. Obiecałem że z tobą porozmawiam. Jestem zaskoczony słowami mojego kolegi. Ja miałbym zostać trenerem? To dość odpowiedzialna rola. Nie wiem czy sobie poradzę, z  drugiej strony miałbym lepszy kontakt z Wiktorią i większy wpływ na to by wróciła do gry. Oczywiście jeśli w końcu  mnie zechce wysłuchać. 
  • Zastanowię się. Odpowiadam po chwili.  Muszę to wszystko sobie jakoś po układać. 
  • Może namówisz do gry naszą najlepszą zawodniczkę.  Myślę, że możesz mieć bardzo duży wpływ na Wiktorię, widać że nadal ją  ciągnie do siatkówki.Stwierdza z przekonaniem. 
  • Wszystko przez ten wypadek... Mówię patrząc gdzieś w podłogę
  • Tak, jej brat był dla niej naprawdę ważny. Podobno to on ją zaraził miłością do tego sportu. Zawsze przychodził na jej mecze i ją wspierał.  Szkoda tylko, że ona teraz zrezygnowała. Mam nadzieję, że ją przekonasz. Stwierdza i klepie mnie po ramieniu

 Wychodzę z gabinetu Wojtka. Teraz wszystko stało się dla mnie jasne, nie mogę się poddać obiecałem jej bratu, że będę się nią opiekował. Wychodzę ze szkoły stwierdzam, że potrzebny jest mi spacer, muszę to wszystko przemyśleć. Wchodzę do pobliskiego parku sam nie wiem gdzie zmierzam, po prostu idę a w mojej głowię toczy się burza myśli. Czuję się winny,jechałem tym pieprzonym autobusem, to on wjechał nam pod koła. Starałem się mu pomóc, chciałem go uratować, próbowałem. Czuję się winny, wiem, że muszę jej pomóc, muszę się nią zaopiekować, podnieść ją z tego wszystkiego. Ona musi zacząć grać, przecież ona to kocha, widziałem to, widziałem te iskierki w oczach kiedy mówiłem o siatkówce Muszę coś z tym zrobić. Spaceruje nad małym jeziorkiem w parku, nagle zauważam ją. Siedzi na wielkim pniu dębu, jest taka smutna zamyślona. Zauważam, że trzęsie się z zimna ściągam z siebie swoją bluzę i otulam ją nią. Odwraca się lekko przestraszona,jednak kiedy zauważa,że to ja lekko się uśmiecha.
  • Dziękuję, ale co Pan tu robi ? Otula się lekko moją bluzą.
  •  Kiedy mam jakiś problem,lubię się przejść i po prostu pomyśleć. Mogę usiąść ?
  • To zupełnie tak jak ja. Tak proszę. Wskazuję miejsce tuż obok siebie.
  • Nie spodziewałem się, że potrafisz być taka miła. Posyłam jej szyderczy uśmiech,a ona chyli głowę tak jakby się czegoś wstydziła.
  • Ja, ja Pana przepraszam,ja nie chciałam alee... Widzę,że ta rozmowa sprawia jej wiele bólu nie wiem jak ją pocieszyć, nie wiem co zrobić by poczuła się lepiej.
  • Wszystko rozumiem,wiem co się stało.
  • Mimo wszystko to co się stało to nie powód do tego bym tak Panu ubliżyła.
  • Mimo wszystko to nie powód byś rezygnowała z czegoś czego kochasz. Odpowiadam pewnie,ona spogląda się na mnie,przeszywa mnie tym smutnym wzrokiem czuję aż ciarki na swoich plecach.
  • To Artur zaraził mnie miłością do siatkówki,to dzięki niemu zaczęłam grać,teraz go nie ma,teraz nic nie ma sensu. Po jej policzku spływa łza. Wiem, że nie powinienem jestem jej nauczycielem, ale muszę to zrobić, przytulam ją czule do siebie. Ona nie jest zaskoczona, odnoszę wrażenie, że tego potrzebowała.
  • To Artur spowodował, że pokochałaś siatkówkę, tak samo jak on. Myślisz, że byłby zadowolony z tego, że z niej zrezygnowałaś? To ,że go nie widzisz, wcale nie oznacza, że go nie ma. On jest i zawsze będzie przy Tobie, wiesz gdzie ? O tu. Wskazuję dłonią na jej serce, a ona zaczyna rzewnie płakać. Czuję się okropnie, ona jest taka mała i niewinna, to wszystko spadło na nią jak grom z jasnego nieba, jest jej tak ciężko a ja nie wiem jak jej pomóc.


Oczami Wiktorii.


Słysząc jego słowa czuje się jakoś dziwnie. Mam wrażenie, że on naprawdę mnie rozumie. Przy nim czuję się tak bezpiecznie przytulam się mocno do niego i nie wiem co odpowiedzieć na jego słowa.
  • Nie płacz już proszę. Czule głaska mnie po głowie.
  •  Bo Ty,bo Pan booo masz rację. Chyba masz rację. Artur sam grał miał szansę na wielką karierę, ale miał wypadek, poważna kontuzja uniemożliwiła mu dalsze treningi. Zawsze był dla mnie wsparciem wspierał mnie po każdym zwycięstwie, po każdej porażce. Zawsze marzył o tym, że kiedyś stanę na podium podczas mistrzostw, a go będzie rozpierała duma. Zawsze mówił, że nie powinnam się poddawać. Dlaczego to robię ?
  • Bo jesteś taka jak ja. Próbujesz być silna, nie pokazywać swoich słabości, ale czasem po prostu się nie da. Czasem musimy się pogodzić z tym co się stało, stawić temu czoła i walczyć dalej.
  • Kiedy to trudne.
  • Czym jest Dla Ciebie siatkówka ? Co czujesz kiedy jesteś na boisku, kiedy grasz wany mecz.
  • Siatkówka jest wszystkim, czymś bez czego nie potrafię żyć. Czymś co daję mi siłę, czymś co motywuje mnie do walki, do pracy nad sobą. Jest sensem tego wszystkiego.
  • Dlatego nie powinnaś odbierać sobie czegoś czego kochasz. Powinnaś spełniać swoje marzenia, jego marzenia. Przecież on by tego chciał, nie możesz się poddawać, musisz walczyć.
  • Tak zrobię, przeproszę trenera i wrócę na treningi. Mam nadzieję,że mnie przyjmie.
  • O to się nie martw a teraz chodź odprowadzę Cię do domu. Podaję mi dłoń i podnosi mnie z pnia, lekko mnie obejmuję. Idziemy w stronę mojego mieszkania, idziemy w ciszy ale nie przeszkadza mi to. Czuję, że z nim rozumiem się bez słów, on naprawdę jest taki jak ja. Jest do mnie taki podobny, musiał porzucić karierę, mimo, że kocha siatkówkę tak samo jak ja. Wiem, że mu ciężko ale on się nie poddaję, potrafi zmotywować mnie do walki. Teraz to ja muszę mu pomóc, wspierać w rehabilitacji, zacząć grać i dawać mu satysfakcję, że to dzięki niemu zrozumiałam co dla mnie najważniejsze. Po chwili orientuję się, że znajdujemy się przed bramą wejściowa mojego mieszkania.
  • To już tu. Mówię lekko zasmucona.
  • Pamiętaj nie możesz się poddawać. Musisz walczyć, ale to musi być tylko Twoja decyzja.
  • Ja to wiem. To do jutra. Lekko się do niego uśmiecham. A on odwraca się i odchodzi. Czuję się dziwnie nie chce, żeby szedł.
  • Antoni... Znaczy Proszę Pana! Mówię lekko speszona. On odwraca się i czule się uśmiecha.
  • Tak ?
  • Ja zapomniałam o najważniejszym. Dziękuję. Podchodzi do mnie i przytula mnie do siebie.
  • Nie masz za co naprawdę. A teraz już leć bo zamarzniesz tutaj. Delikatnie całuje mnie w czółko. Wchodzę do mieszkania, zawieszam kurtkę w korytarzu i spoglądam przez okno. Widzę go, czekał aż wejdę do mieszkania. Macham mu aby dać mu znać, że wszystko okej. A on odchodzi. Zapomniałam oddać mu bluzę, tylko to mi po nim pozostało, otulam się nią mocno i delektuję się zapachem jego perfum. I w tym momencie dociera do mnie, że to mój nauczyciel. Mój nauczyciel....



Cześć ! Na początku chcę Was bardzo przeprosić, że długo tutaj nic nie było. To moja wina, ponieważ nie mogłam się zebrać z dopisaniem części rozdziału. Musicie podziękować Kasi Katarzynie za to że mnie motywowała ( a nawet szantażowała i to dość brutalnie, ale to szczegół :P ) Rozdział pozostawimy do oceny Wam !

POZDRAWIAMY !
P I K

środa, 27 listopada 2013

Trzeci.


Oczami Andrzeja. 

Kiedy wróciłem do mieszkania wynajętego przez Wojtka od razu zadzwoniłem do Karola. Opowiedziałem mu całą sytuację. 
  • Antoni Gawrocki ? A nie pomyślałeś  o tych napalonych nastkach,które znają każdy szczegół twojego  wyglądu i rozpoznają Cię od razu ? Nie pomyślałeś ? Nie wiem  po co to zrobiłeś,bałeś się ? Ta dziewucha tak zamąciła Ci w  głowie, na pewno tak. I to niby ja jestem nie normalny ? Za kilka  godzin jestem u Ciebie, muszę ratować sytuację. Gdy tylko  usłyszałem ostatnie słowa byłem przerażony. Zastanawiałem się  co mogły oznaczać słowa „ratować sytuacje”? Po kilku  godzinach usłyszałem pukanie do drzwi, nie mógł być to nikt inny  niż Karol. Od razu zaciągnął mnie do łazienki posadził na  wannie, nałożył rękawiczki i rozmieszał czarną farbę. Ja nie  byłem w stanie zaprzeczyć! Nie mogłem nic zrobić ! Teraz siedzę  w salonie w jakimś czepku na głowię i czekam na końcowe efekty.  Stylista Karol szuka czegoś w necie.
  • Długo jeszcze? To piecze... Syczę  i próbuję się podrapać, jednak to foliowe coś mi to skutecznie  uniemożliwia.  
  • Nagadałeś głupot to cierp.  Ciesz się, że kupiłem czarną farbę, a nie blond, a wiesz że  blondu Ci u mnie dostatek. Odpowiada cwaniackim tonem głosu.  
  • Ta sexi blondzia zawsze w modzie.  Zaczynam się histerycznie śmiać.  
  • Dobra ty mnie nie denerwuj, tylko  powiedz dlaczego podałeś się za kogoś innego ? Zaczynam się nad  tym wszystkim głęboko zastanawiać.
  • Ekhm, ja sam nie wiem. Wydukuję  nie pewnie.
  • Jak to nie wiesz ? Pyta stanowczo
  • No bo widzisz to był impuls..  Później stwierdziłem, że dobrze zrobiłem, bo to jej brat zginął  w tym wypadku. Z tego co mówił Wojtek, wywniosko​wałem, że ona  bardzo to przeżyła.


  • Gdybyś powiedział jej kim  jesteś, to ona mogłaby mieć do Ciebie żal.  
  • No właśnie. Wzdycham dość  ciężko.  
  • Dobra po tej przemianie nikt Cię  nie pozna! Ona na pewno też nie.  
  • I tego się boję. Normalnie czuję  jak po moich plecach przechodzi dreszcz.
  • Dobra sexi czarnulko do mycia już!  Podnosi mnie z kanapy i ciągnie do łazienki.  
  • Gdzie masz szampon ?  
  • Mariusz ? A chyba w Bełchatowie  został nie ? Nie ma to jak w takiej sytuacji rzucić suchy żart.
  • Serio pytam. Rzecze poirytowany.  
  • Pewnie w torbie nie zdążyłem  się jeszcze rozpakować. Karol biegnie do sypialni po odgłosie  stwierdzam, że wywala z toreb wszystko  co się w nich znajduję. Po  chwili wraca z szamponem w dłoni i z wielkim zacieszem na twarzy.  Zmywa farbę z moich włosów, sadza mnie na rogu wanny leci do  pokoju po kilku sekundach wraca z suszarką w dłoni. Po wysuszeniu  moich włosów nagle zza pleców wyciąga golarkę elektryczną.  
  • Co ty chcesz zrobić ? Pytam  przerażony.  
  • Muszę zmienić Ci fryzurę i  zgolić ten zarost.  
  • Jak to ? Jak to ? Po co !?  
  • Normalnie! Jesteś debilem podałeś  się za kogoś innego więc nie możemy dopuścić do tego by Cię  teraz rozpoznano nie ? Słysząc jego słowa wzdycham dość ciężko  
  • Dobrze tylko błagam oszczędź  grzywkę. Spoglądam na niego błagalnie.  
  • Nie bądź baba.  Ten okropny  dźwięk i moje włosy spadające na podłogę to coś okropnego, 
  • Gotowe! Rzecze po chwili z wielkim  uśmiechem na twarzy. Z wielkim przerażeniem wstaję z wanny i  spoglądam w lustro. W czarnych włosach z krótką grzywką,bez  zarostu wyglądam dziwnie,ale nie jest źle. Czuję ogromną ulgę.  
  • Tyy myślałem,ze będzie gorzej.  
  • Nie gadaj tylko się uśmiechnij.  Rzecze stanowczo wyciąga swój telefon i robi mi kilka zdjęć.  
  • A po co te zdjęcia ? Na fejsa ?  
  • Ta na fejsa. Trzeba Ci stworzyć  przeszłość. Zadzwoniłem do Mariusza przerobi zdjęcia, Konrad z  politechniki utworzy profil Antoniego Gawrockiego na stronie klubu.  Wpisze tam jakąś bajkę, że był świetnym zawodnikiem, ale  kontuzja mu to uniemożliwiła i uczy w szkole, wiesz jakieś tam  bajery. Przerobimy Twoje zdjęcia z meczów, zmienimy nazwisko na  koszulce, dodamy​ Twój nowy wygląd i wrzucimy do sieci żeby  wszystko wyglądało wiarygodnie. Kłos mnie zadziwia tak świetnie  wszystko obmyślił,tylko po to by mi pomóc.  
  • A teraz się zwijam muszę być  rano w Bełku. Wisisz mi 500 złoty. Rzecze z przewielkim uśmiechem  na twarzy  
  • Kiedy ty mi wisisz 600 złoty.  
  • No to widzisz jesteśmy kwita. A i  pamiętaj kiedy następnym razem wpadniesz na taki szalony pomysł  to daj mi znać. Znowu będę musiał całą czarną robotę za  Ciebie odwalić.  
  • To Ty zawsze wpadasz na szalone  pomysły! Odpowiadam mu z przekąsem.  
  • Tak tylko ja nigdy nie podawałem  się za kogoś innego. Wiesz nie wpadło mi jeszcze do tego mojego  łba by poddać się gdzieś za długonogą blondynę o imieniu  Anastazja. A ty i tak powiesz, że ja jestem nienormalny! Po tych  słowach stwierdzam, że nie należy mi się tytuł króla ciętej  riposty. Podchodzę do niego i klepię go po ramieniu.  
  • Dzięki stary naprawdę dzięki.  
  • Nie ma za co. Odpoczywaj przed  pracą i pamiętaj melduj mi się codziennie! Pograża mi palcem.  Odprowadzam go do bramy, wymieniamy​ się przyjacielskim uściskiem.  Karol wchodzi do samochodu odjeżdża po chwili. Ja wracam do  mieszkania idę do sypialni i zaczynam się rozpakowywać. Jutro  pierwszy dzień w pracy. Czy to dziwne,ze targa mną strach ?  




Oczami Wiktorii. 

Jak ja nienawidzę poniedziałków. Ten dzień zaczął się okropnie autobus odjechał mi tuż przed nosem i na dodatek ochlapał mnie błotem z kałuży. Nosz kurde ten poranek nie mógł zacząć się lepiej. Mimo trudności dotarłam do szkoły na czas, pierwszy mam wf, ale nawet się nie przebieram. Biorę książkę od historii i idę na halę zamierzam się pouczyć na olimpiadę. Siedzę na trybunach gdy nagle słyszę chóralne, a zarazem ciche „ooooo”. Po chwili wszystkie dziewczyny znajdujące się w sali wydają z siebie jeden dźwięk „ Aleee ciacho”. Podążam za ich wzrokiem i zauważam bardzo wysokiego mężczyznę o czarnych włosach w obcisłej czarnej koszulce podkreślającej jego mięśnie, ma krótko przystrzyżone włosy i idealnie gładką skórę wygląda trochę jak młody Bóg. Staję na środku sali a dziewczyny ustawiają się przed nim w rzędzie, ja jestem wyjątkiem wolę skupić się na nauce, niż zasuwać na wf jak spocony mors. Dobra zamiast na nauce skupiam się raczej na tym Adonisie stojącym na środku hali. Nie wiem dlaczego on tak dziwnie spogląda w moją stronę i uśmiecha się do mnie. To dziwne. 
  • Witajcie. Nazywam się Antoni  Gawrocki. Przecież to ten kumpel dyrektora. Dlaczego wygląda tak  inaczej ? Nie poznałam go w pierwszej chwili czarne, krótkie  włosy, twarz bez zarostu. Co on przeszedł jakaś metamorfozę? A  może ja się mu dobrze nie przyjrzałam.
  • Od dziś będę waszym  nauczycielem wf-u. Mam nadzieję,że będzie się nam dobrze  pracowało razem. Aby to nam się udało poznajmy się lepiej niech  każdy z nas powie o sobie kilka słów. Powiedziałem już jak się  nazywam, wiecie też czym się zajmuję, ale nie wiecie jak zostałem  nauczycielem. Kiedyś grałem w siatkówkę w Politechnice  Warszawskiej, ni​estety doznałem poważnej kontuzji i nie mogłem  rozwijać swojej kariery. Dlatego postanowiłem zostać  nauczycielem, po​magać młodym ludziom rozwijać swoje pasje.  Myślę, że to chyba wszystko.  Która z was chcę zacząć pierwsza  ? Mierzy wzrokiem śliniące się na jego widok dziewczyny, które​  stoją przed nim.
  • Ja! Jako pierwsza wyrywa się  Plastikowa głupia zdzirowata Kinga.  
  • Mam na imię Kinga mam 19 lat. Po  technikum chcę wyjechać za granicę i pracować jako tancerka. Też  lubię siatkówkę,znaczy​ ja lubię siatkarzy Kurasia najbardziej on  jest słodki ale tak jego dziewczyna. Serio !? Naprawdę ona to  powiedziała nie wierzę w to co usłyszałam przed chwilą.
  • Dobrze. Odpowiada lekko zmieszany,  a jego wzrok mówi : Idioci,idioci wszędzie. Rozgląda się po  całej sali.
  • Może teraz ty powiesz nam coś o  sobie ? Pyta wskazując na mnie palcem, a ja automatycznie zatapiam  wzrok w książce.  
  • Wiktoria ? Dobrze pamiętam ?  Podnoszę wzrok na jego słowa i nieśmiało na niego spoglądam.  
  • Tak do Ciebie mówię.  
  • Wie Pan jak mam na imię, to chyba  Panu wystarczy odpowiadam chłodno.  
  • Chcę abyś powiedziała kilka  słów o sobie,myślę,że to ułatwi nam współprace. Mówi  przemiłym tonem głosu.  
  • Wie Pan co nie szukam przyjaciół  i nie zamierzam się przed Panem otwierać. Posyłam mu zabójcze  spojrzenie i widzę jak on staję się malutki, jest mu po prostu  głupio.  
  • Aleee... Duka.
  • To jest Wiktoria Sendra za kilka  tygodni kończy 19 lat. To dobra i miła dziewczyna trochę  pogubiona, kiedy​ś cieszyła się każdą chwilą,teraz odtrąca  przyjaciół i jest wredna Dla każdego,nawet najbliższych. Jej  miłością była siatkówka, wraz z reprezentacją Polski juniorek  zdobyła mistrzostwo Świata w siatkówce w Brazylii. Jest  niejednokrotną mistrzynią Polski, jedną z najlepszych zawodniczek  naszego klubu. No zamurowuję mnie kiedy słyszę wywód Pauliny na  mój temat. To moja była przyjaciółka, zna​czy to moja przyjaciółka,  przyjaciółką jest się na całe życie. Pokłóciłyśmy się po  śmierci mojego brata, ja ją od siebie odsunęłam... Teraz dociera  do mnie, że to co ona mówi, to prawda w moich oczach zbierają się  łzy. A mimo to zbieram się w sobie.  
  • Zamknij się ! Wykrzykuję.  
  • Dziewczyny spokojnie. Cieszę  się, że wśród Was znajduję się dziewczyna, która​ tak kocha  siatkówkę. Próbuję załagodzić sytuację i uśmiecha się do  mnie szeroko.  
  • Nienawidzę siatkówki!  Nienawidzę! Tego nie da się kochać, rozumie Pan ? Siatkówka  zabrała mi wszystko co najważniejsze! Pół życia straciłam na  ten gówno warty sport. A Pan ? Tak ją kocha ? Och, naprawdę a przez  kontuzję wywalili Pana z klubu bo tak za pewne było. I teraz jest  Pan nieudacznikiem i co ? I uczy tępe puste dziewuchy śliniące  się na Pana widok. Ambitnie rzeczywiście, ma Pan za co kochać ten  sport. A teraz żegnam nie zamierzam dalej prowadzić tej  konwersacji.  Zalewam się łzami i wbiegam z sali.  


Oczami Andrzeja. 

Jestem oszołomiony nie wiem jak zareagować na jej zachowanie. Nie chciałem przecież wywołać u niej łez. Co ja takiego zrobiłem? Chciałem do niej dotrzeć. Nagle mnie olśniewa przecież ona jest moją uczennicą coś może się jej stać. Proszę dziewczęta aby zaczęły rozgrzewkę, a sam wybiegam z sali jak opętany. Dostrzegam ją na schodach siedzi tam zwinięta w kłębek. 
  • Wiktoria uspokój się.  Przepraszam, nie​ powinienem. Próbuję ją uspokoić, głaszcząc ją  po ramieniu.
  • Niech mnie Pan zostawi! Co Pan  sobie myśli ? Przyjeżdża Pan nie wiadomo skąd i co chcę  zmieniać moje życie ?  
  • Ale Wiktoria ja nic takiego nie  powiedziałem...​  
  • Samo to jak Pan mówi o tej  siatkówce. „Kocha siatkówkę '' Do prawdy?  
  • Gdyby tak nie było nie  zareagowałabyś tak nerwowo. Ty się tego po prostu wypierasz sam  nie wiem dlaczego. Stoję na środku korytarza i kompletnie nie wiem  co robić.

Witam wszystkich! Dodajemy trójkę. :)  Ocenę pozostawiamy Wam. :D Mamy nadzieje, że rozdział się spodobał  ( szczególnie Kłosik bohater ^^ )  No cóż do napisania !
POZDRAWIAMY!
P i K



sobota, 9 listopada 2013

Drugi.



Oczami Andrzeja. 

Minęło kilka miesięcy,cholernie ciężkich miesięcy. Przeszedłem poważną operację,później rozpocząłem rehabilitację. A najgorsze jest to,ze musiałem zrezygnować z czegoś co jest Dla mnie najważniejsze. Na początku nie potrafiłem się z tym pogodzić. Nie mogłem słuchać tego jak Karol ciągle nawija o tym co się wydarzyło na treningu. Zamknąłem się w sobie na jakiś czas porzuciłem rehabilitacje. Jak można żyć bez czegoś co jest w życiu najważniejsze ? Siatkówka,była jest i będzie dla mnie wszystkim. To wszystko mnie dobijało,a jeszcze to zdjęcie. Zdjęcie pięknej blondynki o wielkich niebieskich oczach. Próbowałem ją znaleźć,pytałem lekarzy,policji,pytałem nawet znajomych mieszkających w okolicach Kędzierzyna. Nie poskutkowało,policja i lekarze nie mogli udzielic mi informacji,znajomi chcieli pomóc jednak chęci to nie wszystko. Pewnego dnia siedziałem w fotelu patrzyłem na moją nogę,na palce,których nie potrafiłem zgiąć. Poczułem się bezradny,nagle z mojej kieszeni wypadło zdjęcie. Kolejny raz spojrzałem w jej piękne oczy. Nie wiem co się ze mną stało,ale poczułem,że muszę walczyć. Nie mogę się poddać,przecież ja się nigdy nie poddaję! Poczułem,ze to wszystko da się naprawić,że dzięki samozaparciu i wierzę dam radę,wrócę do gry i kiedyś razem z drużyną zostanę mistrzem Świata. Przypomniałem sobie o propozycji Grubego,zadzwoniłem do niego. Postanowiłem skorzystać z jego propozycji,kiedyś zrobiłem kurs pedagogiczny sam nie wiem dlaczego nie myślałem,ze to mi się przyda. Teraz nic nie stoi na przeszkodzie bym został nauczycielem,chcę pomagać dzieciakom rozwijać swoje pasję,chcę im pomóc spełniać swoje marzenia,tak jak ktoś kiedyś pomógł mi. Właśnie pakuję ostatnią walizkę do bagażnika,zamykam go i chcę usiąść na miejscu pasażera.
  • Wziąłeś wszystko ? Słyszę znajomy głos.
  • Tak,chyba tak. Spoglądam na niego z uśmiechem. 
  • Uważaj na siebie i wracaj do nas szybko melduj mi się codziennie. No nie wierzę Kłos jest chyba smutny i taki poważny jak nie on. No nie mogę widok zmartwionego Karola jest dla mnie zupełnie czymś nowym. Podchodzę do niego i obdarowuję go przyjacielskim uściskiem. 
  • Jedź już bo się poryczę i daj znać jak dojedziesz. Nic nie odpowiadam wsiadam do samochodu,wyciągam z kieszeni jej zdjęcie. 
  • Wszystko będzie dobrze,prawda? Pytam tak jakbym oczekiwał odpowiedzi.
  • Znajdę Cię. Dopowiadam po chwili przekręcam kluczyk i ruszam przed siebie. 



Oczami Wiktorii. 

„Jestem tego pewien w głębi duszy o tym wiem,ze gdzieś na szczycie góry wszyscy razem spotkamy się” Znajoma melodia przerywa mój sen,odbieram telefon.
  • Czego pytam oschle zaspanym głosem
  • Halo,halo tu Maciej Makuła ja tu czekam w centrum na Ciebie już od godziny.
  • Dobra zaraz będę! Odkłądam telefon i szybko zrywam się z łóżka włosy czesę w koka i robię lekki makijaż,ubieram pierwsze lepsze ubrania,biorę torebkę i wychodzę z domu. Jak ja mogłam zapomnieć o spotkaniu z Maciejem ? Nigdy nie lubiłam zakupów,ale dziś są jego urodziny dla niego mogę się poświęcić,a nawet muszę. Po około 20 minutach jestem w centrum,wyciągam z torebki małe pudełeczko i kieruję się w stronę naszej ulubionej kawiarni. Wysoki,postawny brunet w niebieskiej koszuli uśmiecha się na mój widok. 
  • Dawaj prezenta! Wykrzykuję od wejścia. 
  • A jakieś cześć albo pocałuj się w dupę ? Wybucha śmiechem na moje słowa podchodzi do mnie i obejmuję mnie czule. Wręczam mu małe pudełeczko. 
  • Dziękuję,ale otworzę to później. A teraz lecimy na zakupy. Ciągnie mnie za rękę i wprowadza do 1go lepszego sklepu.. Maciej jak zwykle lata po wszystkich półkach i wybiera jakieś kolorowe łaszki. A ja standardowo idę na półkę z ciemnymi rzeczami. 
  • Trzymaj. Podaję mi górę ogromnych kolorowych rzeczy. 
  • Nie założę tego odpowiadam stanowczo i odkładam je na byle jaką półkę. 
  • No niby czemu ? Zawsze lubiłaś takie kolory. 
  • To było kiedyś. Teraz... 
  • Żałobę nosi się tu. Wskazuję dłonią na moją lewą pierś i przytula mnie mocno do siebie. Dzieję się ze mną coś dziwnego,może on ma rację,może powinnam pogodzić się z tym co się stało. 
  • Uśmiechnęłaś się ! Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało. Nawet tego nie zauważyłam,to było raczej takie mimowolne. Biorę wcześniej odłożone przeze mnie rzeczy i idę do przymierzalni. 
  • Wyłaź już wyłaź! 
  • No daj mi chwilę,co ? Przecież w staniku nie wyjdę. Ubieram pomarańczową tunikę i czarne leginsy wybrane przez Maćka,nieśmiało wychylam głowę z przymierzalni. 
  • Nie to chyba nie mój styl. 
  • Ja to ocenie! Wyłaź! Chwyta mnie za dłoń i pociąga w swoją stronę. 
  • Wyglądasz pięknie. Spoglądam w lustro i rzeczywiście wyglądam dobrze. 
  • Masz oko kolego. 
  • No wiesz w końcu jestem gejem. I to jest właśnie ten plus posiadania przyjaciela geja rozumie mnie lepiej niż nie jedna kobieta a na modzie zna się lepiej niż nie jeden stylista. 
  • Jeszcze to. Podchodzi i zakłada na moją głowę delikatny siwy kapelusz. 
  • Ja idę zapłacić a ty urwij metki już tak zostajesz,a zaraz lecimy na jakąś kawę. Na mojej twarzy pojawia się wielki uśmiech,Maciek ma racje powinnam zacząć żyć normalnie,może zmiana ubioru to pierwszy wielki krok do zmiany. Nie mam pojęcia,nie chcę teraz o tym myśleć niech się dzieję co chcę. Urywam metki,biorę swoje stare ubrania i te przyniesione przez Maćka idę w jego stronę i lekko całuję go w policzek. 
  • Wiesz co gdybym nie był gejem już dawno bylibyśmy razem. Szepce mi na ucho a ja wybucham przeraźliwym śmiechem. 



Oczami Andrzeja.

Przyjechałem na miejsce,spotkałem się z Grubym,choć tak naprawdę Gruby nie przypomina już Grubego z liceum. Przedstawił mi w pełni swoją propozycję,myślałem że ona będzie polegała na czym innym.
Siedzę w kawiarni i rozmyślam cały czas nad słowami Grubego. Mam pełno wątpliwości.
  • Musisz się zgodzić,przecież byłeś taki zachwycony tą propozycją.
  • Tak,ale myślałem,że to praca z dziećmi a nie licealistami. Pamiętasz jak my zachowywaliśmy się w liceum ? 
  • Tak,pamiętam. Większość z nich jest pogubiona,a ty masz szansę wyciągnąć ich na prostą,zarazić ich pasją,zmienić ich życie. Nigdy w życiu nie widziałem,aby Grubcio był taki podekscytowany.
  • Ja to muszę przemyśleć,daj mi kilka dni. 
  • Nie ma sprawy,ale mam nadzieję,ze podejmiesz dobrą decyzję. Mówi stanowczym głosem wstajemy z krzeseł i wychodzimy z kawiarni. Gruby postanowił odprowadzić mnie do hotelu,Wojtek jak to Wojtek ciągle coś gada,a ja nie potrafię skupić się na jego słowach. Ciągle rozmyślam nad jego propozycją,chyba pierwszy raz boję się tego,ze nie dam sobie rady. 
  • Dzień Dobry. Moje przemyślenia przerywa czuły,ciepły głos. Podnoszę swój w uwierzyć wzrok,by zobaczyć kto jest posiadaczem tak cudownego głosu. Osłupieję,nie potrafię uwierzyć w to co widzę. 
  • Oczami Wiktorii.
  • -Oj Wiktorio widzę,że jesteś pochłonięta przygotowaniami do olimpiady. dyrektor zaczyna chichotać na mój widok,no tak w końcu niosę w ręku z 10 wielkich toreb,Maciej niesie drugie tyle. A ja powinnam się uczyć,za 2 tygodnie mam olimpiadę historyczną. 
  • - Oj Panie dyrektorze to taka mała przerwa. Dyrektor dyrektorem,ale kim jest ten przerośnięty facet,który patrzy się na mnie tak jakbym mu coś obiecała. Dlaczego on mi się tak przygląda? 
  • A właśnie poznaj proszę mojego przyjaciela An... Dyrektor usiłuje coś powiedzieć,jednak olbrzym mu przerywa
  • Antoni Gawrocki Twój nauczyciel Wf-u. Odpowiada z lekkim zakłopotaniem,dyrektor spogląda na niego jak na idiotę. A ja tego nie ogarniam,zresztą mój dyrektor nie jest normalny,to jak jego przyjaciel może być normalny ? Jakoś się tym nie przejmuję. 
  • W takim razie do zobaczenia w szkolę. Uśmiecham się do moich rozmówców i ruszam przed siebie. 
  • Tyy ale ciacho. Rzecze podjarany Maciej.
  • Jakie ciacho? On jest taki przerośnięty i taki zarośnięty. 
  • Ale przystojny i wpadłaś mu w oko,bierz się za niego! 
  • Sam się za niego bierz,pamiętaj,że on jest moim nauczycielem. 
  • Mój gej-radar nie zapikał,niestety on jest hetero. Oj ten wyraz jego oczu,wygląda teraz jak smutny,samotny szczeniaczek. 
  • Oj widzisz peszek.
  • On ciągle się na Ciebie gapi,wiesz ? Odwracam się,kiedy moje oczy spotykają się z oczami mojego obserwatora,ten zaczyna się peszyć i jakoś dziwnie rumienić. O co mu chodzi? Nic nie rozumiem,czy ja coś mu zrobiłam? Cały czas mam wrażenie,że skądś go znam,te oczy,głos,wyraz twarzy. Tylko skąd ? 
  • Uhu,ktoś tu się komuś spodobał. Maciej zaczyna się do mnie głupio szczerzyć. 
  • Weź się zamknij. Mam wrażenie,że go skądś znam,po prostu. A teraz idziemy do domu. 

Oczami Andrzeja. 

Tak to ona,była tu patrzyłem na nią,widziałem te oczy. Znalazłem ją,teraz nie wiem co się ze mną dzieję. 
  • Antoni ? Skąd Ci się to wzięło ? Pyta Wojtek z wielkim zdziwieniem
  • Eee, bo wiesz nie chcę,żeby moi uczniowie znali moje prawdziwe imię. Rozumiesz mogliby się przede mną krępować, a zależy mi aby mieć z nimi dobry kontakt. I w tym momencie modlę się aby ta wymówka wydała mu się wiarygodna. 
  • W sumie masz rację,nie pomyślałem o tym. Uwierzył a ja poczułem ogromną ulgę. 
  • A ta dziewczyna,ta z którą rozmawiałeś to moja uczennica,tak ? Pytam z wielkim zaciekawieniem. 
  • Tak. Wiktoria to bardzo utalentowana dziewczyna,swego czasu była jedną z najlepszych zawodniczek naszego klubu siatkarskiego.
  • Swego czasu ? Dlaczego już nie gra co się stało ? Nie wiem dlaczego ale przeczuwam jaka będzie odpowiedź. 
  • Jej brat zginął w wypadku,w tym samym wypadku w którym ty doznałeś kontuzji. Czuję się dziwnie,czuję się winny. Nie rozumiem dlaczego zrezygnowała,nie potrafię tego pojąć. Wiem jedno obiecałem temu chłopakowi,ze będę się nią opiekował i dotrzymam obietnicy. Zaciskam pięści tak jakbym chciał dodać sobie siły,wiem,ze będzie ciężko ale pomogę jej. Wiktoria przecież to oznacza zwycięstwo,więc jestem pewien uda mi się.   

Siema , Siema ! Dodajemy dziś kolejny rozdział. Mamy nadzieję, że się spodoba. Kasia trocha marudziła co do jego jakości, ale pokażcie jej, że nie ma racji. :)   Tak więc rozdział jest do waszej oceny. :)  Miełego czytania!
POZDRAWIAMY !
P i K

czwartek, 17 października 2013

Pierwszy.

Oczami Wiktorii. 

Jest wczesne marcowe popołudnie,słońce przedziera się przez burzowe chmury i oświetla moją twarz schowaną za czarną woalką. Stoję na samym początku konduktu pogrzebowego. Zastanawiam się czy to on naprawdę znajduję się w tej trumnie,widziałam przed chwilą jego ciało. Jednak to nie może być on! Za chwilę po tej całej szopce pójdę na trening a on jak co wtorek mnie z niego odbierze i powie to był tylko żart młoda. Jesteśmy na miejscu stajemy przed wykopanym grobem,odbywa się liturgia. Nagle spośród tłumu wyłania się najlepszy przyjaciel Artura-Tomasz. Staję w środku zbiegowiska wyciąga z kieszeni pogniecioną kartkę.

Drogi Arturze.
Dziś miałeś mieć obronę pracy magisterskiej. Teraz powinniśmy cieszyć się razem z Tobą. Jednak los bywa nie przewidywalny i okrutny. Stoimy tu dziś ze świadomością,ze nigdy nie usłyszymy twojego głosu,nie zobaczymy twojego uśmiechu,nie poczujemy twojego dotyku. Zawsze byłeś uśmiechnięty,nigdy nie zostawiłeś nikogo w potrzebie. Od zawsze byłeś zapatrzony w swoją siostrę Wiktorię. Była dla ciebie niczym mała księżniczką,do dziś pamiętam jak wybiliście okno kiedy uczyłeś ją samoobrony. Pozostały nam tylko wspomnienia z tobą w roli głównej. Każdy z nas zadaję sobie pytanie : Dlaczego ? Dlaczego on ? Był młody,miał plany i szczęście. Chciał tak wiele osiągnąć,miał wyjechać na staż do Stanów,za rok miał wziąć ślub. Boże dlaczego nam go zabrałeś ? I to jeszcze w taki sposób. Całe życie byłeś zapalonym kibicem siatkówki,tą pasją zaraziłeś swoją siostrę. Kto by przypuszczał,że los zabierze cię nam w taki sposób? Kto by przypuszczał,że zginiesz w drodze na mecz,zderzając się z autobusem jednej ze swoich ulubionych drużyn ? Nigdy tego nie zrozumiemy. Żegnamy dziś najukochańszego syna i brata,najlepszego przyjaciela i kolegę. Drogi Szewo bo tak zawsze na Ciebie mówiliśmy. Spoczywaj w spokoju a pamięć o Tobie nigdy nie zgaśnie. Skończył swoją mowę ze łzami w oczach,podszedł do mnie i bardzo mocno mnie przytulił.
  • Trzymaj się młoda. Musisz to zrobić dla niego. Wcześniej próbowałam być twarda,zagryzałam wargi słysząc jego mowę. Teraz gdy usłyszałam jego słowa czuję się bez radna,nie wiedziałam co zrobić padam w jego ramiona i zaczynam, histerycznie płakać. Z ramion Tomka Wyrwa mnie Ala narzeczona Artura.
  • Cichutko mała. Wszystko będzie dobrze Mówi łkając. Próbuję się uspokoić,rozglądam się wokół zauważam grabarza z krzyżem i tabliczką w dłoni. Na tabliczce widnieje napis Artur Sendra żył 26 lat. Pokój jego duszy. Widząc to dociera do mnie,że go już nie ma,że odszedł na zawsze. Czuję przeogromną złość,żal i pustkę ona mnie po prostu przepełnia. Wyrywam się z objęcia Alicji i zaczynam biec przed siebie. Płaczę praktycznie nie widzę drogi,to mój instynkt prowadzi mnie pod halę na której trenuję. Wbiegam do budynku,odnajduję mojego trenera. Jest bardzo zdziwiony widząc mnie w czarnym ubraniu z woalką na twarzy.
  • Wiktoria przecież ty powinnaś być na..
  • Pogrzebie. Dokańczam.
  • Przykro mi,że nie mogłem być ale zrozum obowiązki. Kładzie dłoń na moim ramieniu.
  • Ja to trenerze rozumiem. Przyszłam tylko powiedzieć,że to koniec kończę z siatkówką. Mam wrażenie,ze jego oczy zaraz wylecą z orbit.
  • Wiktoria,ja rozumiem,że ci ciężko. Nie podejmuj pochopnej decyzji. Jesteś kapitanem opoką drużyny,jedną z najlepszych zawodniczek w klubie. Masz szansę na wielką karierę. Czy ten gościu ma wszystko poukładane pod sufitem ? Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu a on mówi mi o karierze? No nie wytrzymuję.
  • Czy Pan naprawdę jest takim dupkiem i ignorantem ? Naprawdę ? Straciłam brata,jedną z najważniejszych osób w moim życiu,a Pan mówi mi o karierze ? To on zaraził mnie miłością do siatkówki. On przyprowadził mnie na zajęcia,a siatkówka mi go zabrała. Rozumie Pan ? Rozumie ? To przez to,że jechał na mecz,że ta zasrana drużyna jechała na mecz go dzisiaj tu nie ma,nie ma i nie będzie. A ja nie zamierzam dalej grać. Nie będę robić czegoś,co zniszczyło mi życie. Tak wiem,ze poniosę konsekwencje swoich czynów dlatego nie omieszkam Panu powiedzieć,że Pana nie lubię. Jest Pan ignorantem i tak naprawdę to my zawodniczki układamy taktykę a nie Pan. Już dawno powinni Pana wywalić,za te wszystkie przekręty i machlojki. No ale jak ma się znajomości to nie trudno utrzymać posadę.Mam wrażenie,że jego szczęka zaraz opadnie na podłogę.
  • Żegnam. Rzucam oschle na pożegnanie i odchodzę w stronę szatni. Na szczęście nie ma nikogo,nie zniosłabym wysłuchiwania kondolencji. Zabieram z szafki swój strój i wychodzę z budynku. Idę przed siebie trzymając w dłoni swoją koszulkę. Wpatruję się w nią niczym idiotka. Pamiętam jak pierwszy raz wręczono mi koszulkę z numerem ósmym i tak już zostało. Pamiętam jak Artur się wtedy cieszył,pamiętam jak zaprowadził mnie pierwszy raz na trening,jak był na każdym meczu. Wchodzę do parku,zauważam śmietnik staję przed nim trzymając moja koszulkę.
  • Koniec. To już koniec. Bez zastanowienia wrzucam ją do pojemnika na odpady. Siadam na ławeczce,która znajduję się obok.
  • Czas zacząć nowe życie. Szepczę pod nosem chowam twarz w swoje dłonie i zaczynam płakać.
Oczami Andrzeja
  • Wrons wstawaj chłopie! Ile można spać no wstawaj no! Słyszę dobrze znajomy głos,to nie może być nikt inny jak Kłos. Taaak no przecież musi szturchać moje ramię,musi mnie budzić. Co go to obchodzi,ze 2 dni temu miałem poważną operację nogi i jestem po prostu przemęczony.
  • Czego chcesz ? Warczę na niego.
  • Ciastka Ci przyniosłem! Wykrzykuję radośnie. A mnie przechodzą dreszcze. Bowiem specjalnością Karola są ciastka z „magicznym ziołem”czyli bazylią. Nigdy w życiu ich nie jadłem. Kiedyś koleżanka poprosiła mnie,abym zapytał się go o przepis i brzmiał on mniej więcej tak :
Szklanka mąki
3 łyżki soli
3 łyżki cukru
4 jajka
Szklanka mleka
200g Bazylii
cały syf z kuchni(ziemia z kwiatków,kurz z firanki itd.)
Polać keczupem dla smaku
Kiedy zobaczyłem przepis stwierdziłem,ze decyzja o niejedzeniu „spagetii w cieście” Była najlepszą w moim życiu.
  • Nie martw się Ola je upiekła. Dodał po chwili lekko zawiedziony. Otwieram oczy jestem bardzo głodny,te nasze szpitalne jedzenie. Ślinka mi cieknie na samą myśl o ciastkach Oli. Spoglądam na Karola oczy dosłownie wyskakują mi z orbit.
  • Co ty Kurwa masz na głowie ? Pytam ze zdziwieniem
  • Nonszalancki róż tak się farba nazywała. Powiedział lekko zawstydzony. Próbuję być silny,próbuje powstrzymać się od śmiechu,ale nie mogę,nie mogę! Dostaję ataku śmiechu,to jest po prostu jakaś głupawka.
  • Ko-kocham Twoich kibiców ! Sam wpłaciłem 200 złoty,ale że 10 tysięcy się uzbierało. Trzymam ręce na brzuchu,czuję jak od śmiechu łza mi spływa po policzku.
  • Spoważniej Endrju! Rozkazuję mi grożąc mi palcem.
  • Mówi facet w różowych włosach.,facet ? A może różowa landryna?No przepraszam,ale to przekomiczny widok.
  • Weź się zamknij. Jak się czujesz ? Spoglądam na swoją zagipsowaną nogę.
  • Chyba dobrze. Ciężko wzdycham .
  • Właśnie widzę. Co się dzieję? Czy on musi mnie tak dobrze znać ?
  • No co się dzieję.. Mam przynajmniej półroczną przerwę od siatkówki.
  • Stary,to taki sport,pół roku minię za nim się obejrzysz. Wrócisz do treningów i będziesz najlepszym środkowym w kraju,ba nawet na Świecie. Szczerzy się do mnie.
  • Oddasz mi ten zaszczytny tytuł ?
  • Czego się nie robi Dla przyjaciół ?
  • Właśnie stary,to moje ostatnie zachowanie..
  • A co ty tam masz ?Przerywa mi,spogląda na moją zaciśniętą prawą pięść.
  • A to zdjęcie. Odpowiadam lekko speszony.
  • Czekaj,czekaj ! To zdjęci,które znalazłeś podczas wypadku ?
  • To samo. Nie znalazłem,tylko ten chłopak mi je dał. Kazał mi się nią opiekować. Muszę ją znaleźć,muszę! Podchodzi do mnie i usiłuje wyrwać mi zdjęcie z dłoni.
  • No dawaj do jasnej ciasnej ! Dawaj !
  • Po co ci ono! To moje zdjęcie!
  • Zrobię skan i wrzucę na fejsa. Napiszę,że jej szukasz i że to ważne. Realy ? On chcę to zrobić ? Czy ten kretyn wie,że po takim ogłoszeniu każda z fanek będzie pisała,że to ona. Brunetki,będą farbować się na blond. Będę dostawał tysiące wiadomości z zaproszeniami na randki. Niektóre fanki są do tego zdolne. Ten gość takim ogłoszeniem zniszczyłby mi życie.
  • Czy Ciebie posrało ? W tym momencie słyszę dzwonek mojego telefonu-Podaj mi telefon wskazuję na szpitalną szafkę. Karol podaję mi go
  • Tak słucham.
  • Cześć Andrzej,to ja Wojtek.
  • Jaki Wojtek ?
  • No Gruby z Liceum.
  • Ooo stary kupę lat. Co słychać?
  • Wiesz mam sprawę,słyszałem o wypadku i o tym,że szykuję Ci się dłuższa przerwa od treningów.
  • Niestety.
  • Dlatego słuchaj,mam pewną propozycję... Z zaciekawieniem wsłuchuję się w słowa Grubego,to jest jakiś plan. Przynajmniej nie będę tak o tym wszystkim myślał.
  • Dobra przyjadę jak mi tylko zdejmą to cholerstwo z nogi! Odpowiadam radośnie i bez zastanowienia. Muszę się od tego oderwać. A tam nie będę miał czasu na myślenie i użalanie się nad sobą.



    Wiem rozdział jest nijaki. Nie będę się rozpisywać do następnego oby lepszego!

piątek, 11 października 2013

Prolog.

Oczami Andrzeja. 

Całą noc nie mogłem spać sam nie wiem dlaczego. Równo o 6 zerwałem się z łóżka gdybym nie spojrzał na telefon nie wiedziałbym jaka jest godzina,jaki dzień,żyłbym w zupełnej niewiedzy. W sumie żyję tak od jakiegoś czasu i mi to nie przeszkadza. Wszystko mi po prostu zwisa,sam nie wiem dlaczego. Może to skutki przesilenia wiosennego ? Wziąłem szybki prysznic,założyłem pierwsze lepsze czyste ubrania i poszedłem do kuchni aby zrobić sobie kawę. Kiedy wlewałem wrzątek do kubka usłyszałem dzwonek mojego telefonu,który tak mnie przestraszył,że cała zawartość czajnika wylądowała na podłodze.
  • Kurwa!. Warknąłem pod nosem i postanowiłem odebrać telefon. Nie spojrzałem nawet na ekran,wiedziałem,że to Kłos
  • Czego ? Zapytałem dość oschle.
  • Witaj drogi przyjacielu,jak miło Cię słyszeć. Już nie łaska przywitać się w miarę grzecznie.
  • Witaj Irytujący,wkurwiający,nienormalny Karolu Kłosie,lepiej ? Czego chcesz ? Zapytałem zirytowany.
  • Ktoś tu wstał lewą nogą. O której będziesz pod halą ?
  • Ja wiem jakoś za piętnaście dziesiąta.
  • Endrju w jakim Świecie ty żyjesz ? Przecież o dziewiątej wyjeżdżamy do Kędzierzyna.
  • Kurwa mecz! Zapomniałem! Rozłączyłem się i spojrzałem na zegarek była dokładnie 7.30. Rzuciłem telefon na blat kuchenny i pobiegłem do sypialni wyciągnąłem torbę i zacząłem się pakować. W mieszkaniu panował syf,wielki syf. Nie dawno się wprowadziłem nie zdążyłem tego wszystkiego ogarnąć,zawsze odkładałem to na później. Wyciągnąłem z szafy jakieś ubrania,nie patrzyłem nawet jakie po prostu wrzuciłem je do torby to samo zrobiłem z kosmetykami. Przystanąłem na chwilę w salonie jeszcze raz zobaczyłem ten okropny bałagan. Poczułem się dziwnie. Zastanawiałem się co się ze mną stało. Kiedyś byłem zupełnie inny. Byłem zorganizowany,lubiłem porządek,byłem wręcz pedantyczny,zawsze pamiętałem o każdym meczu,byłem gotowy na niego przynajmniej dwa dni wcześniej. A teraz? Teraz wszystko stało mi się obojętne. Nie potrafiłem cieszyć się z treningów,meczy sam nie wiem dlaczego. Czułem się tak jakby jakaś część mnie uciekła i nie chciała wrócić. Próbowałem ułożyć ten cały mętlik,który panował w mojej głowie,jednak nieskutecznie. Chwyciłem walizkę i wyszedłem z mieszkania zostawiając je wręcz w tragicznym stanie. Stwierdziłem,że potem się posprząta. Zamknąłem drzwi,wyjąłem swojego I poda i w rytmie ulubionej piosenki wyszedłem z mieszkania. Pod halą byłem równo o 8.30. Przywitałem się z kolegami z drużyny. Każdy z nich był zajęty swoją drugą połówką. Stanąłem z boku i ich obserwowałem. To takie dziwne uczucie,każdy z moich kolegów ma dziewczynę,czy żonę,mają swoje rodziny. A ja ? Kiedy wracam do mieszkania jestem sam,czasem w szafie jakiś pająk uwije sobie małe mieszkanko,ale taki owad nie jest dobrym towarzyszem do rozmowy. Kiedy obserwowałem Karola i Olę zżerała mnie zazdrość. Wtedy odczułem tę samotność jeszcze bardziej. Wprawdzie w moim życiu były różne kobiety,ale żadna z nich nie była tą jedyną. Czasem sobie myślę,że powinienem urodzić się w innej epoce. Mam wrażenie,że nie pasuje do tych czasów. Choć nigdy w życiu nie zaznałem smaku prawdziwej miłości,wiem,że jest ona dla mnie bardzo ważna. Tylko czy takie podejście ma racje bytu w czasach gdy miłość opiera się na forsie i seksie ? Jestem pieprzonym dziwakiem,pieprzonym romantykiem. Może powinienem zmienić podejście ? Wyrywać panienki na kasę,samochód,zmieniać je jak rękawiczki. Większość kobiet będzie mnie miała za fałszywego dupka. Jednak jeśli nadal ślepo będę wierzył w to,że spotkam tą jedyną. Dziewczynę,którą tylko zobaczę i poczuję to coś,sam nie wiem co. To pewnie umrę w samotności,jako zgorzkniały,znienawidzony przez sąsiadów starzec. Takie rzeczy zdarzają się tylko w jakiś tanich romansidłach a ja w to wierzę,znaczy teraz chyba już przestaje w to wierzyć. Moje przemyślenia przerwał nadjeżdżający autokar. Jako pierwszy do niego wsiadłem,oczywiście koledzy byli zajęci rozpaczaniem nad swoim wyjazdem i żegnaniem się ze swoimi partnerkami. Z wielką zazdrością obserwowałem to widowisko,byłem na nich wściekły. Sam nie wiem za co,przecież to nie przez nich jestem samotny,tylko przez to,że wierzę w utopijną wizję miłości. Po chwili Karol usiadł tuż obok mnie,wyjął słuchawkę z mojego ucha.
  • Co tam kolego? Zapytał z wielkim uśmiechem.
  • Nic. Odwarknąłem.
  • Pan Wrona obrażony na cały Boży Świat. Nie wiem człowieku co się z Tobą stało. Odwrócił się do mnie plecami. Nie byłem w stanie nic odpowiedzieć. Nie chciałem roztrząsać swoich problemów przy całej drużynie. A na dobrą sprawę ja sam nie wiedziałem co się ze mną dzieję. Jak nigdy droga mijała nam w ciszy. Karol nie odezwał się ani słowem,a ja czułem,że oddalamy się od siebie i nasza przyjaźń wisi na włosku. Oczywiście to nie wina Karola,fakt czasem nawet często w sumie to codziennie jest irytujący,wkurzający,za bardzo szalony ale do tego da się przyzwyczaić. To ewidentnie moja wina bo ostatnio zacząłem go traktować jak zło konieczne,zacząłem odrzucać mojego najlepszego przyjaciela. Czemu? Sam nie wiem. Postanowiłem go przeprosić,przecież to mój najlepszy kumpel.
  • Karol słuchaj ja... Moją wypowiedź przerwał ogromny huk. Nagle poczułem,ze nie siedzę na zajętym prze ze mnie wcześniej miejscu. Ja po prostu leciałem po chwili poczułem wielki,przeszywający ból. Upadłem sam nie wiem gdzie. Byłem zdezorientowany,słyszałem tylko krzyki moich przyjaciół. Karol podleciał do mnie
  • Wrons nic Ci nie jest ? Pytał z przerażeniem.
  • Nie wiem,moja noga. Wyjęczałem.
  • Co się kurwa stało ? Wydzierał się Plina na kierowcę.
  • Mieliśmy wypadek,bus w nas wjechał.
  • Bus? Tam mogą być ludzie. Nie zwracałem uwago na ból,wyszedłem z autobusu. Zobaczyłem niebieskiego mercedesa. Otworzyłem nikogo nie było w miejscu przeznaczonym dla pasażerów,był tylko kierowca. Był to młody mężczyzna o blond włosach,poczułem,że muszę mu pomóc przecież to ja czy któryś z moich przyjaciół mógł być na jego miejscu. Podszedłem do niego kulejąc,był nie przytomny. Co robić Wrons? Co robić? Zastanawiałem się. Nagle doznałem olśnienia,przecież mam kurs pierwszej pomocy. Ostrożnie wyciągnąłem go z pojazdu i ułożyłem na ziemi w tak zwanej pozycji bezpiecznej. Usiadłem przy nim,sprawdziłem puls,był ledwie wyczuwalny. Nagle on otworzył oczy.
  • Pilnuj jej. Powiedział wyciągając skrawek papieru z kieszeni marynarki. I zamknął oczy,jego ciało było bezwładne,ponownie sprawdziłem puls nie czułem go. Próbowałem go reanimować,jednak to nic nie dało.
  • Kurwa on umiera wezwijcie karetkę! Wydarłem się.
  • Już jedzie!odkrzyknął trener. Każdy z nas był zdezorientowany i zaszokowany ową sytuacją. Zostałem przy jego ciele a dłoni trzymałem skrawek papieru,przyjrzałem mu się. Było to zdjęcie dowodowe małej,drobnej blondynki. Nie wiem co się ze mną stało ale gdy zobaczyłem jej duże niebieskie oczy,po prostu w nich utonąłem. Poczułem się dziwnie,przecież to tylko zdjęcie „Pilnuj jej” Jego słowa cały czas chodziły mi po głowię. Może to jego kobieta ? Poczułem się za nią odpowiedzialny muszę ją znaleźć! Muszę,muszę się nią zaopiekować,muszę ją poznać. Ociężale wstałem z ziemi,ból był coraz silniejszy. Ledwo zdołałem dojść do kolegów.
  • Andrzej kurwa! Masz rozciętą nogę! Jest pewnie złamana a ty jeszcze chodzisz. Wydzierał się na mnie Pliński. Karol podszedł do mnie i próbował posadzić mnie na ziemi
  • Ja muszę ją znaleźć,nawet nie wiem jak on się nazywał,ja muszę... Spojrzałem na moją zakrwawioną nogę,ścisnąłem mocno jej zdjęcie i osunąłem się na dłonie Karola.


Oczami Wiktorii. 

Wróciłam z treningu do domu. Matko trener dał nam straszny wycisk,to zrozumiałe bo na dniach czekał nas mecz z Chemikiem Police. Rzuciłam torbę na łóżko i poszłam do łazienki,wzięłam szybki prysznic,który od razu mnie orzeźwił. Ubrałam się i poszłam do kuchni,włożyłam do mikrofalówki wcześniej przygotowany przez mamę obiad. Wyciągałam właśnie talerz z urządzenia,kiedy usłyszałam,że ktoś wchodzi do mieszkania.
  • Mama ? Zapytałam. Nie usłyszałam odpowiedzi,ale tak to była ona. Stanęła w drzwiach kuchni,była zrozpaczona,nie poradnie ocierała łzy z policzka.
  • Mamo co się stało? Zapytałam zdenerwowana.
  • Wy-wy-wypadek. Wyjęczała przez łzy. Stanęłam jak wryta,wiedziałam już,ze coś się stało. Postanowiłam uspokoić mamę i dowiedzieć się czegoś więcej,bałam się tego co od niej usłyszę. Przytuliłam ją mocno.
  • Cichutko,spokojnie. Powiedz co się stało. Pytałam nadzwyczaj opanowana,choć wewnątrz targały mną różne emocje.
  • Wypadek. Autobus siatkarzy uderzył w jego samochód,Artur nie żyje. Zaniosła się histerycznym płaczem. Czułam jak nogi mi się chwieją,nie wierzyłam w to co usłyszałam. Nie wiedziałam co robić. Mama po chwili wzięła mnie w ramiona,próbowała mnie uspokoić a ja zalałam się łzami. Czułam się bezradna,czułam się tak jakby Świat mi się zawalił. Wyrwałam się z objęć mamy pobiegłam do swojego pokoju i zaczęłam wyrzucać z półek wszystkie rzeczy,które kojarzyły mi się z Arturem. W pewnym momencie chwyciłam w dłonie ramkę z naszym zdjęciem i rzuciłam nią o ścianę. Delikatnie wyciągnęłam zdjęcie z miliona kawałeczków szkła,przytuliłam je mocno do swojej lewej piersi .Siadłam na podłodze i zaniosłam się histerycznym płaczem,nie wiedziałam co się dzieję. Po chwili przyszła mama usiadła obok mnie i przytuliła bardzo mocno.
  • Dlaczego ? Mamo dlaczego ? Mamo jak my będziemy teraz żyć ? Pytałam przez łzy.


    Witajcie ;) No tak miałyśmy dodać go później,ale nie mogłyśmy się powstrzymać. I jak wam się podoba Wrona jako buntownik a zarazem ratownik ? Osobiście jesteśmy zadowolone z tego rozdziału i strasznie podekscytowane całym opowiadaniem! Czekamy na wasze opinię! Do następnego. :) 
    Pozdrawiamy, 
    P i K