piątek, 11 października 2013

Prolog.

Oczami Andrzeja. 

Całą noc nie mogłem spać sam nie wiem dlaczego. Równo o 6 zerwałem się z łóżka gdybym nie spojrzał na telefon nie wiedziałbym jaka jest godzina,jaki dzień,żyłbym w zupełnej niewiedzy. W sumie żyję tak od jakiegoś czasu i mi to nie przeszkadza. Wszystko mi po prostu zwisa,sam nie wiem dlaczego. Może to skutki przesilenia wiosennego ? Wziąłem szybki prysznic,założyłem pierwsze lepsze czyste ubrania i poszedłem do kuchni aby zrobić sobie kawę. Kiedy wlewałem wrzątek do kubka usłyszałem dzwonek mojego telefonu,który tak mnie przestraszył,że cała zawartość czajnika wylądowała na podłodze.
  • Kurwa!. Warknąłem pod nosem i postanowiłem odebrać telefon. Nie spojrzałem nawet na ekran,wiedziałem,że to Kłos
  • Czego ? Zapytałem dość oschle.
  • Witaj drogi przyjacielu,jak miło Cię słyszeć. Już nie łaska przywitać się w miarę grzecznie.
  • Witaj Irytujący,wkurwiający,nienormalny Karolu Kłosie,lepiej ? Czego chcesz ? Zapytałem zirytowany.
  • Ktoś tu wstał lewą nogą. O której będziesz pod halą ?
  • Ja wiem jakoś za piętnaście dziesiąta.
  • Endrju w jakim Świecie ty żyjesz ? Przecież o dziewiątej wyjeżdżamy do Kędzierzyna.
  • Kurwa mecz! Zapomniałem! Rozłączyłem się i spojrzałem na zegarek była dokładnie 7.30. Rzuciłem telefon na blat kuchenny i pobiegłem do sypialni wyciągnąłem torbę i zacząłem się pakować. W mieszkaniu panował syf,wielki syf. Nie dawno się wprowadziłem nie zdążyłem tego wszystkiego ogarnąć,zawsze odkładałem to na później. Wyciągnąłem z szafy jakieś ubrania,nie patrzyłem nawet jakie po prostu wrzuciłem je do torby to samo zrobiłem z kosmetykami. Przystanąłem na chwilę w salonie jeszcze raz zobaczyłem ten okropny bałagan. Poczułem się dziwnie. Zastanawiałem się co się ze mną stało. Kiedyś byłem zupełnie inny. Byłem zorganizowany,lubiłem porządek,byłem wręcz pedantyczny,zawsze pamiętałem o każdym meczu,byłem gotowy na niego przynajmniej dwa dni wcześniej. A teraz? Teraz wszystko stało mi się obojętne. Nie potrafiłem cieszyć się z treningów,meczy sam nie wiem dlaczego. Czułem się tak jakby jakaś część mnie uciekła i nie chciała wrócić. Próbowałem ułożyć ten cały mętlik,który panował w mojej głowie,jednak nieskutecznie. Chwyciłem walizkę i wyszedłem z mieszkania zostawiając je wręcz w tragicznym stanie. Stwierdziłem,że potem się posprząta. Zamknąłem drzwi,wyjąłem swojego I poda i w rytmie ulubionej piosenki wyszedłem z mieszkania. Pod halą byłem równo o 8.30. Przywitałem się z kolegami z drużyny. Każdy z nich był zajęty swoją drugą połówką. Stanąłem z boku i ich obserwowałem. To takie dziwne uczucie,każdy z moich kolegów ma dziewczynę,czy żonę,mają swoje rodziny. A ja ? Kiedy wracam do mieszkania jestem sam,czasem w szafie jakiś pająk uwije sobie małe mieszkanko,ale taki owad nie jest dobrym towarzyszem do rozmowy. Kiedy obserwowałem Karola i Olę zżerała mnie zazdrość. Wtedy odczułem tę samotność jeszcze bardziej. Wprawdzie w moim życiu były różne kobiety,ale żadna z nich nie była tą jedyną. Czasem sobie myślę,że powinienem urodzić się w innej epoce. Mam wrażenie,że nie pasuje do tych czasów. Choć nigdy w życiu nie zaznałem smaku prawdziwej miłości,wiem,że jest ona dla mnie bardzo ważna. Tylko czy takie podejście ma racje bytu w czasach gdy miłość opiera się na forsie i seksie ? Jestem pieprzonym dziwakiem,pieprzonym romantykiem. Może powinienem zmienić podejście ? Wyrywać panienki na kasę,samochód,zmieniać je jak rękawiczki. Większość kobiet będzie mnie miała za fałszywego dupka. Jednak jeśli nadal ślepo będę wierzył w to,że spotkam tą jedyną. Dziewczynę,którą tylko zobaczę i poczuję to coś,sam nie wiem co. To pewnie umrę w samotności,jako zgorzkniały,znienawidzony przez sąsiadów starzec. Takie rzeczy zdarzają się tylko w jakiś tanich romansidłach a ja w to wierzę,znaczy teraz chyba już przestaje w to wierzyć. Moje przemyślenia przerwał nadjeżdżający autokar. Jako pierwszy do niego wsiadłem,oczywiście koledzy byli zajęci rozpaczaniem nad swoim wyjazdem i żegnaniem się ze swoimi partnerkami. Z wielką zazdrością obserwowałem to widowisko,byłem na nich wściekły. Sam nie wiem za co,przecież to nie przez nich jestem samotny,tylko przez to,że wierzę w utopijną wizję miłości. Po chwili Karol usiadł tuż obok mnie,wyjął słuchawkę z mojego ucha.
  • Co tam kolego? Zapytał z wielkim uśmiechem.
  • Nic. Odwarknąłem.
  • Pan Wrona obrażony na cały Boży Świat. Nie wiem człowieku co się z Tobą stało. Odwrócił się do mnie plecami. Nie byłem w stanie nic odpowiedzieć. Nie chciałem roztrząsać swoich problemów przy całej drużynie. A na dobrą sprawę ja sam nie wiedziałem co się ze mną dzieję. Jak nigdy droga mijała nam w ciszy. Karol nie odezwał się ani słowem,a ja czułem,że oddalamy się od siebie i nasza przyjaźń wisi na włosku. Oczywiście to nie wina Karola,fakt czasem nawet często w sumie to codziennie jest irytujący,wkurzający,za bardzo szalony ale do tego da się przyzwyczaić. To ewidentnie moja wina bo ostatnio zacząłem go traktować jak zło konieczne,zacząłem odrzucać mojego najlepszego przyjaciela. Czemu? Sam nie wiem. Postanowiłem go przeprosić,przecież to mój najlepszy kumpel.
  • Karol słuchaj ja... Moją wypowiedź przerwał ogromny huk. Nagle poczułem,ze nie siedzę na zajętym prze ze mnie wcześniej miejscu. Ja po prostu leciałem po chwili poczułem wielki,przeszywający ból. Upadłem sam nie wiem gdzie. Byłem zdezorientowany,słyszałem tylko krzyki moich przyjaciół. Karol podleciał do mnie
  • Wrons nic Ci nie jest ? Pytał z przerażeniem.
  • Nie wiem,moja noga. Wyjęczałem.
  • Co się kurwa stało ? Wydzierał się Plina na kierowcę.
  • Mieliśmy wypadek,bus w nas wjechał.
  • Bus? Tam mogą być ludzie. Nie zwracałem uwago na ból,wyszedłem z autobusu. Zobaczyłem niebieskiego mercedesa. Otworzyłem nikogo nie było w miejscu przeznaczonym dla pasażerów,był tylko kierowca. Był to młody mężczyzna o blond włosach,poczułem,że muszę mu pomóc przecież to ja czy któryś z moich przyjaciół mógł być na jego miejscu. Podszedłem do niego kulejąc,był nie przytomny. Co robić Wrons? Co robić? Zastanawiałem się. Nagle doznałem olśnienia,przecież mam kurs pierwszej pomocy. Ostrożnie wyciągnąłem go z pojazdu i ułożyłem na ziemi w tak zwanej pozycji bezpiecznej. Usiadłem przy nim,sprawdziłem puls,był ledwie wyczuwalny. Nagle on otworzył oczy.
  • Pilnuj jej. Powiedział wyciągając skrawek papieru z kieszeni marynarki. I zamknął oczy,jego ciało było bezwładne,ponownie sprawdziłem puls nie czułem go. Próbowałem go reanimować,jednak to nic nie dało.
  • Kurwa on umiera wezwijcie karetkę! Wydarłem się.
  • Już jedzie!odkrzyknął trener. Każdy z nas był zdezorientowany i zaszokowany ową sytuacją. Zostałem przy jego ciele a dłoni trzymałem skrawek papieru,przyjrzałem mu się. Było to zdjęcie dowodowe małej,drobnej blondynki. Nie wiem co się ze mną stało ale gdy zobaczyłem jej duże niebieskie oczy,po prostu w nich utonąłem. Poczułem się dziwnie,przecież to tylko zdjęcie „Pilnuj jej” Jego słowa cały czas chodziły mi po głowię. Może to jego kobieta ? Poczułem się za nią odpowiedzialny muszę ją znaleźć! Muszę,muszę się nią zaopiekować,muszę ją poznać. Ociężale wstałem z ziemi,ból był coraz silniejszy. Ledwo zdołałem dojść do kolegów.
  • Andrzej kurwa! Masz rozciętą nogę! Jest pewnie złamana a ty jeszcze chodzisz. Wydzierał się na mnie Pliński. Karol podszedł do mnie i próbował posadzić mnie na ziemi
  • Ja muszę ją znaleźć,nawet nie wiem jak on się nazywał,ja muszę... Spojrzałem na moją zakrwawioną nogę,ścisnąłem mocno jej zdjęcie i osunąłem się na dłonie Karola.


Oczami Wiktorii. 

Wróciłam z treningu do domu. Matko trener dał nam straszny wycisk,to zrozumiałe bo na dniach czekał nas mecz z Chemikiem Police. Rzuciłam torbę na łóżko i poszłam do łazienki,wzięłam szybki prysznic,który od razu mnie orzeźwił. Ubrałam się i poszłam do kuchni,włożyłam do mikrofalówki wcześniej przygotowany przez mamę obiad. Wyciągałam właśnie talerz z urządzenia,kiedy usłyszałam,że ktoś wchodzi do mieszkania.
  • Mama ? Zapytałam. Nie usłyszałam odpowiedzi,ale tak to była ona. Stanęła w drzwiach kuchni,była zrozpaczona,nie poradnie ocierała łzy z policzka.
  • Mamo co się stało? Zapytałam zdenerwowana.
  • Wy-wy-wypadek. Wyjęczała przez łzy. Stanęłam jak wryta,wiedziałam już,ze coś się stało. Postanowiłam uspokoić mamę i dowiedzieć się czegoś więcej,bałam się tego co od niej usłyszę. Przytuliłam ją mocno.
  • Cichutko,spokojnie. Powiedz co się stało. Pytałam nadzwyczaj opanowana,choć wewnątrz targały mną różne emocje.
  • Wypadek. Autobus siatkarzy uderzył w jego samochód,Artur nie żyje. Zaniosła się histerycznym płaczem. Czułam jak nogi mi się chwieją,nie wierzyłam w to co usłyszałam. Nie wiedziałam co robić. Mama po chwili wzięła mnie w ramiona,próbowała mnie uspokoić a ja zalałam się łzami. Czułam się bezradna,czułam się tak jakby Świat mi się zawalił. Wyrwałam się z objęć mamy pobiegłam do swojego pokoju i zaczęłam wyrzucać z półek wszystkie rzeczy,które kojarzyły mi się z Arturem. W pewnym momencie chwyciłam w dłonie ramkę z naszym zdjęciem i rzuciłam nią o ścianę. Delikatnie wyciągnęłam zdjęcie z miliona kawałeczków szkła,przytuliłam je mocno do swojej lewej piersi .Siadłam na podłodze i zaniosłam się histerycznym płaczem,nie wiedziałam co się dzieję. Po chwili przyszła mama usiadła obok mnie i przytuliła bardzo mocno.
  • Dlaczego ? Mamo dlaczego ? Mamo jak my będziemy teraz żyć ? Pytałam przez łzy.


    Witajcie ;) No tak miałyśmy dodać go później,ale nie mogłyśmy się powstrzymać. I jak wam się podoba Wrona jako buntownik a zarazem ratownik ? Osobiście jesteśmy zadowolone z tego rozdziału i strasznie podekscytowane całym opowiadaniem! Czekamy na wasze opinię! Do następnego. :) 
    Pozdrawiamy, 
    P i K

8 komentarzy:

  1. Artur nie żyje .. no skąd ja to znam ;c .
    Heh dobra bo się porycze . Jaki Wrona dzielny , bohaterski i męski ah ah !
    Biedna dziewczyna straciła ojca i jeszcze Wrona będzie się nią zajmował ... no ale .. no :d
    Dobra nie rozpisuje się więcej czekam na kolejny rozdział ! :D
    Pozdrowienia MikaxD - Wredota - Cooki - Emilia

    OdpowiedzUsuń
  2. No takiego początku historii jeszcze nigdy nie spotkałam:o Tym samym cieszę się, że takie coś powstaje:) Masakryczny początek.. Pełen bólu, cierpienia, ale też i nadziei. Czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Andrzej w prologu trochę tak jakby mnie przypomina, jakbym czytała swoje słowa...
    Wronka w postaci ratownika bardzo mi się podoba, fajnie, że nie myslał o sobie tylko ratował innych. Wierzę, że Wronka odnajdzie tą dziewczynę ze zdjęcia. Mi się podoba i chciałabym jak najszybciej nowy rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wrona ratownik i buntownik baaardzo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No ciekawie się zapowiada. Będę śledzić :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem pewna Kaśka,ze ten wypadek to Ty wymyśliłaś. Ty lubisz takie smutne i przerażające akcje. Jeszcze nigdy nie płakałam na prologu a tu proszę zaskoczenie. Bardzo podoba mi się opis podejścia Andrzeja do miłości. Swoją drogą on jest strasznie dziwny niby ma wszystko,powinien czuć się spełniony a brakuje mu miłości. I ta jego wizja o miłości i ten rozwalający tekst o tym że on nie pasuje do tych czasów. Jaki z niego bohater ze złamaną,rozciętą nogą poszedł nieść pomoc. Fragment z przekazaniem zdjęcia mega wzruszający. Szkoda mi Wiktorii straciła bardzo ważną osobę. Wiem co czuję. Tło jest świetne ! Miałaś rację,ze Twoja koleżanka ma talent,to zdjęcie,które mi przed chwilą wysłałaś cudne! kolorystyka też super. Dziewczyny macie talent ! Mama nadzieję że to nie wasze ostatnie wspólne opowiadanie. Tylko ty się Kasia tego tragizmu pozbądź,bo z tym wypadkiem to na bank Twój pomysł. Czemu ty zawsze musisz kogoś uśmiercić ? Jesteś sadystką ;o Jak uśmiercisz któreś z głównych bohaterów to wiem gdzie mieszkasz,rozumiemy się ?
    Twoja Mari ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie jestem wielbicielką Andrzeja Wrony ale opowiadanie fajnie się zapowiada, więc z chęcią poczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  8. ŚWIETNY! Tylko tyle mogę powiedzieć! Hmm.. Wrona jaki dzielny i wgl! Hyhy.. XDD Czekam na nexta! Mam nadzieję, że się długo nie naczekam, co??? :)

    Pzdr :3
    http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/ - jak możesz, to zajrzyj i skomentuj, to strasznie motywuje ^^ Thx :*

    OdpowiedzUsuń