czwartek, 17 października 2013

Pierwszy.

Oczami Wiktorii. 

Jest wczesne marcowe popołudnie,słońce przedziera się przez burzowe chmury i oświetla moją twarz schowaną za czarną woalką. Stoję na samym początku konduktu pogrzebowego. Zastanawiam się czy to on naprawdę znajduję się w tej trumnie,widziałam przed chwilą jego ciało. Jednak to nie może być on! Za chwilę po tej całej szopce pójdę na trening a on jak co wtorek mnie z niego odbierze i powie to był tylko żart młoda. Jesteśmy na miejscu stajemy przed wykopanym grobem,odbywa się liturgia. Nagle spośród tłumu wyłania się najlepszy przyjaciel Artura-Tomasz. Staję w środku zbiegowiska wyciąga z kieszeni pogniecioną kartkę.

Drogi Arturze.
Dziś miałeś mieć obronę pracy magisterskiej. Teraz powinniśmy cieszyć się razem z Tobą. Jednak los bywa nie przewidywalny i okrutny. Stoimy tu dziś ze świadomością,ze nigdy nie usłyszymy twojego głosu,nie zobaczymy twojego uśmiechu,nie poczujemy twojego dotyku. Zawsze byłeś uśmiechnięty,nigdy nie zostawiłeś nikogo w potrzebie. Od zawsze byłeś zapatrzony w swoją siostrę Wiktorię. Była dla ciebie niczym mała księżniczką,do dziś pamiętam jak wybiliście okno kiedy uczyłeś ją samoobrony. Pozostały nam tylko wspomnienia z tobą w roli głównej. Każdy z nas zadaję sobie pytanie : Dlaczego ? Dlaczego on ? Był młody,miał plany i szczęście. Chciał tak wiele osiągnąć,miał wyjechać na staż do Stanów,za rok miał wziąć ślub. Boże dlaczego nam go zabrałeś ? I to jeszcze w taki sposób. Całe życie byłeś zapalonym kibicem siatkówki,tą pasją zaraziłeś swoją siostrę. Kto by przypuszczał,że los zabierze cię nam w taki sposób? Kto by przypuszczał,że zginiesz w drodze na mecz,zderzając się z autobusem jednej ze swoich ulubionych drużyn ? Nigdy tego nie zrozumiemy. Żegnamy dziś najukochańszego syna i brata,najlepszego przyjaciela i kolegę. Drogi Szewo bo tak zawsze na Ciebie mówiliśmy. Spoczywaj w spokoju a pamięć o Tobie nigdy nie zgaśnie. Skończył swoją mowę ze łzami w oczach,podszedł do mnie i bardzo mocno mnie przytulił.
  • Trzymaj się młoda. Musisz to zrobić dla niego. Wcześniej próbowałam być twarda,zagryzałam wargi słysząc jego mowę. Teraz gdy usłyszałam jego słowa czuję się bez radna,nie wiedziałam co zrobić padam w jego ramiona i zaczynam, histerycznie płakać. Z ramion Tomka Wyrwa mnie Ala narzeczona Artura.
  • Cichutko mała. Wszystko będzie dobrze Mówi łkając. Próbuję się uspokoić,rozglądam się wokół zauważam grabarza z krzyżem i tabliczką w dłoni. Na tabliczce widnieje napis Artur Sendra żył 26 lat. Pokój jego duszy. Widząc to dociera do mnie,że go już nie ma,że odszedł na zawsze. Czuję przeogromną złość,żal i pustkę ona mnie po prostu przepełnia. Wyrywam się z objęcia Alicji i zaczynam biec przed siebie. Płaczę praktycznie nie widzę drogi,to mój instynkt prowadzi mnie pod halę na której trenuję. Wbiegam do budynku,odnajduję mojego trenera. Jest bardzo zdziwiony widząc mnie w czarnym ubraniu z woalką na twarzy.
  • Wiktoria przecież ty powinnaś być na..
  • Pogrzebie. Dokańczam.
  • Przykro mi,że nie mogłem być ale zrozum obowiązki. Kładzie dłoń na moim ramieniu.
  • Ja to trenerze rozumiem. Przyszłam tylko powiedzieć,że to koniec kończę z siatkówką. Mam wrażenie,ze jego oczy zaraz wylecą z orbit.
  • Wiktoria,ja rozumiem,że ci ciężko. Nie podejmuj pochopnej decyzji. Jesteś kapitanem opoką drużyny,jedną z najlepszych zawodniczek w klubie. Masz szansę na wielką karierę. Czy ten gościu ma wszystko poukładane pod sufitem ? Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu a on mówi mi o karierze? No nie wytrzymuję.
  • Czy Pan naprawdę jest takim dupkiem i ignorantem ? Naprawdę ? Straciłam brata,jedną z najważniejszych osób w moim życiu,a Pan mówi mi o karierze ? To on zaraził mnie miłością do siatkówki. On przyprowadził mnie na zajęcia,a siatkówka mi go zabrała. Rozumie Pan ? Rozumie ? To przez to,że jechał na mecz,że ta zasrana drużyna jechała na mecz go dzisiaj tu nie ma,nie ma i nie będzie. A ja nie zamierzam dalej grać. Nie będę robić czegoś,co zniszczyło mi życie. Tak wiem,ze poniosę konsekwencje swoich czynów dlatego nie omieszkam Panu powiedzieć,że Pana nie lubię. Jest Pan ignorantem i tak naprawdę to my zawodniczki układamy taktykę a nie Pan. Już dawno powinni Pana wywalić,za te wszystkie przekręty i machlojki. No ale jak ma się znajomości to nie trudno utrzymać posadę.Mam wrażenie,że jego szczęka zaraz opadnie na podłogę.
  • Żegnam. Rzucam oschle na pożegnanie i odchodzę w stronę szatni. Na szczęście nie ma nikogo,nie zniosłabym wysłuchiwania kondolencji. Zabieram z szafki swój strój i wychodzę z budynku. Idę przed siebie trzymając w dłoni swoją koszulkę. Wpatruję się w nią niczym idiotka. Pamiętam jak pierwszy raz wręczono mi koszulkę z numerem ósmym i tak już zostało. Pamiętam jak Artur się wtedy cieszył,pamiętam jak zaprowadził mnie pierwszy raz na trening,jak był na każdym meczu. Wchodzę do parku,zauważam śmietnik staję przed nim trzymając moja koszulkę.
  • Koniec. To już koniec. Bez zastanowienia wrzucam ją do pojemnika na odpady. Siadam na ławeczce,która znajduję się obok.
  • Czas zacząć nowe życie. Szepczę pod nosem chowam twarz w swoje dłonie i zaczynam płakać.
Oczami Andrzeja
  • Wrons wstawaj chłopie! Ile można spać no wstawaj no! Słyszę dobrze znajomy głos,to nie może być nikt inny jak Kłos. Taaak no przecież musi szturchać moje ramię,musi mnie budzić. Co go to obchodzi,ze 2 dni temu miałem poważną operację nogi i jestem po prostu przemęczony.
  • Czego chcesz ? Warczę na niego.
  • Ciastka Ci przyniosłem! Wykrzykuję radośnie. A mnie przechodzą dreszcze. Bowiem specjalnością Karola są ciastka z „magicznym ziołem”czyli bazylią. Nigdy w życiu ich nie jadłem. Kiedyś koleżanka poprosiła mnie,abym zapytał się go o przepis i brzmiał on mniej więcej tak :
Szklanka mąki
3 łyżki soli
3 łyżki cukru
4 jajka
Szklanka mleka
200g Bazylii
cały syf z kuchni(ziemia z kwiatków,kurz z firanki itd.)
Polać keczupem dla smaku
Kiedy zobaczyłem przepis stwierdziłem,ze decyzja o niejedzeniu „spagetii w cieście” Była najlepszą w moim życiu.
  • Nie martw się Ola je upiekła. Dodał po chwili lekko zawiedziony. Otwieram oczy jestem bardzo głodny,te nasze szpitalne jedzenie. Ślinka mi cieknie na samą myśl o ciastkach Oli. Spoglądam na Karola oczy dosłownie wyskakują mi z orbit.
  • Co ty Kurwa masz na głowie ? Pytam ze zdziwieniem
  • Nonszalancki róż tak się farba nazywała. Powiedział lekko zawstydzony. Próbuję być silny,próbuje powstrzymać się od śmiechu,ale nie mogę,nie mogę! Dostaję ataku śmiechu,to jest po prostu jakaś głupawka.
  • Ko-kocham Twoich kibiców ! Sam wpłaciłem 200 złoty,ale że 10 tysięcy się uzbierało. Trzymam ręce na brzuchu,czuję jak od śmiechu łza mi spływa po policzku.
  • Spoważniej Endrju! Rozkazuję mi grożąc mi palcem.
  • Mówi facet w różowych włosach.,facet ? A może różowa landryna?No przepraszam,ale to przekomiczny widok.
  • Weź się zamknij. Jak się czujesz ? Spoglądam na swoją zagipsowaną nogę.
  • Chyba dobrze. Ciężko wzdycham .
  • Właśnie widzę. Co się dzieję? Czy on musi mnie tak dobrze znać ?
  • No co się dzieję.. Mam przynajmniej półroczną przerwę od siatkówki.
  • Stary,to taki sport,pół roku minię za nim się obejrzysz. Wrócisz do treningów i będziesz najlepszym środkowym w kraju,ba nawet na Świecie. Szczerzy się do mnie.
  • Oddasz mi ten zaszczytny tytuł ?
  • Czego się nie robi Dla przyjaciół ?
  • Właśnie stary,to moje ostatnie zachowanie..
  • A co ty tam masz ?Przerywa mi,spogląda na moją zaciśniętą prawą pięść.
  • A to zdjęcie. Odpowiadam lekko speszony.
  • Czekaj,czekaj ! To zdjęci,które znalazłeś podczas wypadku ?
  • To samo. Nie znalazłem,tylko ten chłopak mi je dał. Kazał mi się nią opiekować. Muszę ją znaleźć,muszę! Podchodzi do mnie i usiłuje wyrwać mi zdjęcie z dłoni.
  • No dawaj do jasnej ciasnej ! Dawaj !
  • Po co ci ono! To moje zdjęcie!
  • Zrobię skan i wrzucę na fejsa. Napiszę,że jej szukasz i że to ważne. Realy ? On chcę to zrobić ? Czy ten kretyn wie,że po takim ogłoszeniu każda z fanek będzie pisała,że to ona. Brunetki,będą farbować się na blond. Będę dostawał tysiące wiadomości z zaproszeniami na randki. Niektóre fanki są do tego zdolne. Ten gość takim ogłoszeniem zniszczyłby mi życie.
  • Czy Ciebie posrało ? W tym momencie słyszę dzwonek mojego telefonu-Podaj mi telefon wskazuję na szpitalną szafkę. Karol podaję mi go
  • Tak słucham.
  • Cześć Andrzej,to ja Wojtek.
  • Jaki Wojtek ?
  • No Gruby z Liceum.
  • Ooo stary kupę lat. Co słychać?
  • Wiesz mam sprawę,słyszałem o wypadku i o tym,że szykuję Ci się dłuższa przerwa od treningów.
  • Niestety.
  • Dlatego słuchaj,mam pewną propozycję... Z zaciekawieniem wsłuchuję się w słowa Grubego,to jest jakiś plan. Przynajmniej nie będę tak o tym wszystkim myślał.
  • Dobra przyjadę jak mi tylko zdejmą to cholerstwo z nogi! Odpowiadam radośnie i bez zastanowienia. Muszę się od tego oderwać. A tam nie będę miał czasu na myślenie i użalanie się nad sobą.



    Wiem rozdział jest nijaki. Nie będę się rozpisywać do następnego oby lepszego!

piątek, 11 października 2013

Prolog.

Oczami Andrzeja. 

Całą noc nie mogłem spać sam nie wiem dlaczego. Równo o 6 zerwałem się z łóżka gdybym nie spojrzał na telefon nie wiedziałbym jaka jest godzina,jaki dzień,żyłbym w zupełnej niewiedzy. W sumie żyję tak od jakiegoś czasu i mi to nie przeszkadza. Wszystko mi po prostu zwisa,sam nie wiem dlaczego. Może to skutki przesilenia wiosennego ? Wziąłem szybki prysznic,założyłem pierwsze lepsze czyste ubrania i poszedłem do kuchni aby zrobić sobie kawę. Kiedy wlewałem wrzątek do kubka usłyszałem dzwonek mojego telefonu,który tak mnie przestraszył,że cała zawartość czajnika wylądowała na podłodze.
  • Kurwa!. Warknąłem pod nosem i postanowiłem odebrać telefon. Nie spojrzałem nawet na ekran,wiedziałem,że to Kłos
  • Czego ? Zapytałem dość oschle.
  • Witaj drogi przyjacielu,jak miło Cię słyszeć. Już nie łaska przywitać się w miarę grzecznie.
  • Witaj Irytujący,wkurwiający,nienormalny Karolu Kłosie,lepiej ? Czego chcesz ? Zapytałem zirytowany.
  • Ktoś tu wstał lewą nogą. O której będziesz pod halą ?
  • Ja wiem jakoś za piętnaście dziesiąta.
  • Endrju w jakim Świecie ty żyjesz ? Przecież o dziewiątej wyjeżdżamy do Kędzierzyna.
  • Kurwa mecz! Zapomniałem! Rozłączyłem się i spojrzałem na zegarek była dokładnie 7.30. Rzuciłem telefon na blat kuchenny i pobiegłem do sypialni wyciągnąłem torbę i zacząłem się pakować. W mieszkaniu panował syf,wielki syf. Nie dawno się wprowadziłem nie zdążyłem tego wszystkiego ogarnąć,zawsze odkładałem to na później. Wyciągnąłem z szafy jakieś ubrania,nie patrzyłem nawet jakie po prostu wrzuciłem je do torby to samo zrobiłem z kosmetykami. Przystanąłem na chwilę w salonie jeszcze raz zobaczyłem ten okropny bałagan. Poczułem się dziwnie. Zastanawiałem się co się ze mną stało. Kiedyś byłem zupełnie inny. Byłem zorganizowany,lubiłem porządek,byłem wręcz pedantyczny,zawsze pamiętałem o każdym meczu,byłem gotowy na niego przynajmniej dwa dni wcześniej. A teraz? Teraz wszystko stało mi się obojętne. Nie potrafiłem cieszyć się z treningów,meczy sam nie wiem dlaczego. Czułem się tak jakby jakaś część mnie uciekła i nie chciała wrócić. Próbowałem ułożyć ten cały mętlik,który panował w mojej głowie,jednak nieskutecznie. Chwyciłem walizkę i wyszedłem z mieszkania zostawiając je wręcz w tragicznym stanie. Stwierdziłem,że potem się posprząta. Zamknąłem drzwi,wyjąłem swojego I poda i w rytmie ulubionej piosenki wyszedłem z mieszkania. Pod halą byłem równo o 8.30. Przywitałem się z kolegami z drużyny. Każdy z nich był zajęty swoją drugą połówką. Stanąłem z boku i ich obserwowałem. To takie dziwne uczucie,każdy z moich kolegów ma dziewczynę,czy żonę,mają swoje rodziny. A ja ? Kiedy wracam do mieszkania jestem sam,czasem w szafie jakiś pająk uwije sobie małe mieszkanko,ale taki owad nie jest dobrym towarzyszem do rozmowy. Kiedy obserwowałem Karola i Olę zżerała mnie zazdrość. Wtedy odczułem tę samotność jeszcze bardziej. Wprawdzie w moim życiu były różne kobiety,ale żadna z nich nie była tą jedyną. Czasem sobie myślę,że powinienem urodzić się w innej epoce. Mam wrażenie,że nie pasuje do tych czasów. Choć nigdy w życiu nie zaznałem smaku prawdziwej miłości,wiem,że jest ona dla mnie bardzo ważna. Tylko czy takie podejście ma racje bytu w czasach gdy miłość opiera się na forsie i seksie ? Jestem pieprzonym dziwakiem,pieprzonym romantykiem. Może powinienem zmienić podejście ? Wyrywać panienki na kasę,samochód,zmieniać je jak rękawiczki. Większość kobiet będzie mnie miała za fałszywego dupka. Jednak jeśli nadal ślepo będę wierzył w to,że spotkam tą jedyną. Dziewczynę,którą tylko zobaczę i poczuję to coś,sam nie wiem co. To pewnie umrę w samotności,jako zgorzkniały,znienawidzony przez sąsiadów starzec. Takie rzeczy zdarzają się tylko w jakiś tanich romansidłach a ja w to wierzę,znaczy teraz chyba już przestaje w to wierzyć. Moje przemyślenia przerwał nadjeżdżający autokar. Jako pierwszy do niego wsiadłem,oczywiście koledzy byli zajęci rozpaczaniem nad swoim wyjazdem i żegnaniem się ze swoimi partnerkami. Z wielką zazdrością obserwowałem to widowisko,byłem na nich wściekły. Sam nie wiem za co,przecież to nie przez nich jestem samotny,tylko przez to,że wierzę w utopijną wizję miłości. Po chwili Karol usiadł tuż obok mnie,wyjął słuchawkę z mojego ucha.
  • Co tam kolego? Zapytał z wielkim uśmiechem.
  • Nic. Odwarknąłem.
  • Pan Wrona obrażony na cały Boży Świat. Nie wiem człowieku co się z Tobą stało. Odwrócił się do mnie plecami. Nie byłem w stanie nic odpowiedzieć. Nie chciałem roztrząsać swoich problemów przy całej drużynie. A na dobrą sprawę ja sam nie wiedziałem co się ze mną dzieję. Jak nigdy droga mijała nam w ciszy. Karol nie odezwał się ani słowem,a ja czułem,że oddalamy się od siebie i nasza przyjaźń wisi na włosku. Oczywiście to nie wina Karola,fakt czasem nawet często w sumie to codziennie jest irytujący,wkurzający,za bardzo szalony ale do tego da się przyzwyczaić. To ewidentnie moja wina bo ostatnio zacząłem go traktować jak zło konieczne,zacząłem odrzucać mojego najlepszego przyjaciela. Czemu? Sam nie wiem. Postanowiłem go przeprosić,przecież to mój najlepszy kumpel.
  • Karol słuchaj ja... Moją wypowiedź przerwał ogromny huk. Nagle poczułem,ze nie siedzę na zajętym prze ze mnie wcześniej miejscu. Ja po prostu leciałem po chwili poczułem wielki,przeszywający ból. Upadłem sam nie wiem gdzie. Byłem zdezorientowany,słyszałem tylko krzyki moich przyjaciół. Karol podleciał do mnie
  • Wrons nic Ci nie jest ? Pytał z przerażeniem.
  • Nie wiem,moja noga. Wyjęczałem.
  • Co się kurwa stało ? Wydzierał się Plina na kierowcę.
  • Mieliśmy wypadek,bus w nas wjechał.
  • Bus? Tam mogą być ludzie. Nie zwracałem uwago na ból,wyszedłem z autobusu. Zobaczyłem niebieskiego mercedesa. Otworzyłem nikogo nie było w miejscu przeznaczonym dla pasażerów,był tylko kierowca. Był to młody mężczyzna o blond włosach,poczułem,że muszę mu pomóc przecież to ja czy któryś z moich przyjaciół mógł być na jego miejscu. Podszedłem do niego kulejąc,był nie przytomny. Co robić Wrons? Co robić? Zastanawiałem się. Nagle doznałem olśnienia,przecież mam kurs pierwszej pomocy. Ostrożnie wyciągnąłem go z pojazdu i ułożyłem na ziemi w tak zwanej pozycji bezpiecznej. Usiadłem przy nim,sprawdziłem puls,był ledwie wyczuwalny. Nagle on otworzył oczy.
  • Pilnuj jej. Powiedział wyciągając skrawek papieru z kieszeni marynarki. I zamknął oczy,jego ciało było bezwładne,ponownie sprawdziłem puls nie czułem go. Próbowałem go reanimować,jednak to nic nie dało.
  • Kurwa on umiera wezwijcie karetkę! Wydarłem się.
  • Już jedzie!odkrzyknął trener. Każdy z nas był zdezorientowany i zaszokowany ową sytuacją. Zostałem przy jego ciele a dłoni trzymałem skrawek papieru,przyjrzałem mu się. Było to zdjęcie dowodowe małej,drobnej blondynki. Nie wiem co się ze mną stało ale gdy zobaczyłem jej duże niebieskie oczy,po prostu w nich utonąłem. Poczułem się dziwnie,przecież to tylko zdjęcie „Pilnuj jej” Jego słowa cały czas chodziły mi po głowię. Może to jego kobieta ? Poczułem się za nią odpowiedzialny muszę ją znaleźć! Muszę,muszę się nią zaopiekować,muszę ją poznać. Ociężale wstałem z ziemi,ból był coraz silniejszy. Ledwo zdołałem dojść do kolegów.
  • Andrzej kurwa! Masz rozciętą nogę! Jest pewnie złamana a ty jeszcze chodzisz. Wydzierał się na mnie Pliński. Karol podszedł do mnie i próbował posadzić mnie na ziemi
  • Ja muszę ją znaleźć,nawet nie wiem jak on się nazywał,ja muszę... Spojrzałem na moją zakrwawioną nogę,ścisnąłem mocno jej zdjęcie i osunąłem się na dłonie Karola.


Oczami Wiktorii. 

Wróciłam z treningu do domu. Matko trener dał nam straszny wycisk,to zrozumiałe bo na dniach czekał nas mecz z Chemikiem Police. Rzuciłam torbę na łóżko i poszłam do łazienki,wzięłam szybki prysznic,który od razu mnie orzeźwił. Ubrałam się i poszłam do kuchni,włożyłam do mikrofalówki wcześniej przygotowany przez mamę obiad. Wyciągałam właśnie talerz z urządzenia,kiedy usłyszałam,że ktoś wchodzi do mieszkania.
  • Mama ? Zapytałam. Nie usłyszałam odpowiedzi,ale tak to była ona. Stanęła w drzwiach kuchni,była zrozpaczona,nie poradnie ocierała łzy z policzka.
  • Mamo co się stało? Zapytałam zdenerwowana.
  • Wy-wy-wypadek. Wyjęczała przez łzy. Stanęłam jak wryta,wiedziałam już,ze coś się stało. Postanowiłam uspokoić mamę i dowiedzieć się czegoś więcej,bałam się tego co od niej usłyszę. Przytuliłam ją mocno.
  • Cichutko,spokojnie. Powiedz co się stało. Pytałam nadzwyczaj opanowana,choć wewnątrz targały mną różne emocje.
  • Wypadek. Autobus siatkarzy uderzył w jego samochód,Artur nie żyje. Zaniosła się histerycznym płaczem. Czułam jak nogi mi się chwieją,nie wierzyłam w to co usłyszałam. Nie wiedziałam co robić. Mama po chwili wzięła mnie w ramiona,próbowała mnie uspokoić a ja zalałam się łzami. Czułam się bezradna,czułam się tak jakby Świat mi się zawalił. Wyrwałam się z objęć mamy pobiegłam do swojego pokoju i zaczęłam wyrzucać z półek wszystkie rzeczy,które kojarzyły mi się z Arturem. W pewnym momencie chwyciłam w dłonie ramkę z naszym zdjęciem i rzuciłam nią o ścianę. Delikatnie wyciągnęłam zdjęcie z miliona kawałeczków szkła,przytuliłam je mocno do swojej lewej piersi .Siadłam na podłodze i zaniosłam się histerycznym płaczem,nie wiedziałam co się dzieję. Po chwili przyszła mama usiadła obok mnie i przytuliła bardzo mocno.
  • Dlaczego ? Mamo dlaczego ? Mamo jak my będziemy teraz żyć ? Pytałam przez łzy.


    Witajcie ;) No tak miałyśmy dodać go później,ale nie mogłyśmy się powstrzymać. I jak wam się podoba Wrona jako buntownik a zarazem ratownik ? Osobiście jesteśmy zadowolone z tego rozdziału i strasznie podekscytowane całym opowiadaniem! Czekamy na wasze opinię! Do następnego. :) 
    Pozdrawiamy, 
    P i K

czwartek, 10 października 2013

To znowu my.

Witajcie !
To znowu my Paulina i Kaśka,tylko tym razem połączyłyśmy swoje siły. Pomysł zrodził się podczas jednej z wielu godzinnych rozmów na gadu-gadu. Na początku był bohater,obiekt naszych westchnień nie jaki Andrzej.W a dopiero potem cały zarys historii. Wydaję się nam,że czegoś takiego jeszcze nie było i że główny bohater będzie zupełnie inny niż zazwyczaj. Nie jesteśmy do końca pewne kiedy zaczniemy publikować,owe opowiadanie. Porywamy się z przysłowiową „ Motyką na słońce” Każda z nas prowadzi swoje blogi,a do tego dochodzą jeszcze zajęcia na uczelni,ale damy radę. Bo kto jak nie my ? Mamy nadzieję,że będziecie nas odwiedzać.
Pozdrawiamy P i K