Oczami Wiktorii.
Jest wczesne marcowe popołudnie,słońce
przedziera się przez burzowe chmury i oświetla moją twarz schowaną
za czarną woalką. Stoję na samym początku konduktu pogrzebowego.
Zastanawiam się czy to on naprawdę znajduję się w tej
trumnie,widziałam przed chwilą jego ciało. Jednak to nie może być
on! Za chwilę po tej całej szopce pójdę na trening a on jak co
wtorek mnie z niego odbierze i powie to był tylko żart młoda.
Jesteśmy na miejscu stajemy przed wykopanym grobem,odbywa się
liturgia. Nagle spośród tłumu wyłania się najlepszy przyjaciel
Artura-Tomasz. Staję w środku zbiegowiska wyciąga z kieszeni
pogniecioną kartkę.
Drogi Arturze.
Dziś miałeś mieć obronę pracy
magisterskiej. Teraz powinniśmy cieszyć się razem z Tobą. Jednak
los bywa nie przewidywalny i okrutny. Stoimy tu dziś ze
świadomością,ze nigdy nie usłyszymy twojego głosu,nie zobaczymy
twojego uśmiechu,nie poczujemy twojego dotyku. Zawsze byłeś
uśmiechnięty,nigdy nie zostawiłeś nikogo w potrzebie. Od zawsze
byłeś zapatrzony w swoją siostrę Wiktorię. Była dla ciebie
niczym mała księżniczką,do dziś pamiętam jak wybiliście okno
kiedy uczyłeś ją samoobrony. Pozostały nam tylko wspomnienia z
tobą w roli głównej. Każdy z nas zadaję sobie pytanie : Dlaczego
? Dlaczego on ? Był młody,miał plany i szczęście. Chciał tak
wiele osiągnąć,miał wyjechać na staż do Stanów,za rok miał
wziąć ślub. Boże dlaczego nam go zabrałeś ? I to jeszcze w taki
sposób. Całe życie byłeś zapalonym kibicem siatkówki,tą pasją
zaraziłeś swoją siostrę. Kto by przypuszczał,że los zabierze
cię nam w taki sposób? Kto by przypuszczał,że zginiesz w drodze
na mecz,zderzając się z autobusem jednej ze swoich ulubionych
drużyn ? Nigdy tego nie zrozumiemy. Żegnamy dziś najukochańszego
syna i brata,najlepszego przyjaciela i kolegę. Drogi Szewo bo tak
zawsze na Ciebie mówiliśmy. Spoczywaj w spokoju a pamięć o Tobie
nigdy nie zgaśnie. Skończył swoją mowę ze łzami w
oczach,podszedł do mnie i bardzo mocno mnie przytulił.
- Trzymaj się młoda. Musisz to zrobić dla niego. Wcześniej próbowałam być twarda,zagryzałam wargi słysząc jego mowę. Teraz gdy usłyszałam jego słowa czuję się bez radna,nie wiedziałam co zrobić padam w jego ramiona i zaczynam, histerycznie płakać. Z ramion Tomka Wyrwa mnie Ala narzeczona Artura.
- Cichutko mała. Wszystko będzie dobrze Mówi łkając. Próbuję się uspokoić,rozglądam się wokół zauważam grabarza z krzyżem i tabliczką w dłoni. Na tabliczce widnieje napis Artur Sendra żył 26 lat. Pokój jego duszy. Widząc to dociera do mnie,że go już nie ma,że odszedł na zawsze. Czuję przeogromną złość,żal i pustkę ona mnie po prostu przepełnia. Wyrywam się z objęcia Alicji i zaczynam biec przed siebie. Płaczę praktycznie nie widzę drogi,to mój instynkt prowadzi mnie pod halę na której trenuję. Wbiegam do budynku,odnajduję mojego trenera. Jest bardzo zdziwiony widząc mnie w czarnym ubraniu z woalką na twarzy.
- Wiktoria przecież ty powinnaś być na..
- Pogrzebie. Dokańczam.
- Przykro mi,że nie mogłem być ale zrozum obowiązki. Kładzie dłoń na moim ramieniu.
- Ja to trenerze rozumiem. Przyszłam tylko powiedzieć,że to koniec kończę z siatkówką. Mam wrażenie,ze jego oczy zaraz wylecą z orbit.
- Wiktoria,ja rozumiem,że ci ciężko. Nie podejmuj pochopnej decyzji. Jesteś kapitanem opoką drużyny,jedną z najlepszych zawodniczek w klubie. Masz szansę na wielką karierę. Czy ten gościu ma wszystko poukładane pod sufitem ? Straciłam najważniejszą osobę w moim życiu a on mówi mi o karierze? No nie wytrzymuję.
- Czy Pan naprawdę jest takim dupkiem i ignorantem ? Naprawdę ? Straciłam brata,jedną z najważniejszych osób w moim życiu,a Pan mówi mi o karierze ? To on zaraził mnie miłością do siatkówki. On przyprowadził mnie na zajęcia,a siatkówka mi go zabrała. Rozumie Pan ? Rozumie ? To przez to,że jechał na mecz,że ta zasrana drużyna jechała na mecz go dzisiaj tu nie ma,nie ma i nie będzie. A ja nie zamierzam dalej grać. Nie będę robić czegoś,co zniszczyło mi życie. Tak wiem,ze poniosę konsekwencje swoich czynów dlatego nie omieszkam Panu powiedzieć,że Pana nie lubię. Jest Pan ignorantem i tak naprawdę to my zawodniczki układamy taktykę a nie Pan. Już dawno powinni Pana wywalić,za te wszystkie przekręty i machlojki. No ale jak ma się znajomości to nie trudno utrzymać posadę.Mam wrażenie,że jego szczęka zaraz opadnie na podłogę.
- Żegnam. Rzucam oschle na pożegnanie i odchodzę w stronę szatni. Na szczęście nie ma nikogo,nie zniosłabym wysłuchiwania kondolencji. Zabieram z szafki swój strój i wychodzę z budynku. Idę przed siebie trzymając w dłoni swoją koszulkę. Wpatruję się w nią niczym idiotka. Pamiętam jak pierwszy raz wręczono mi koszulkę z numerem ósmym i tak już zostało. Pamiętam jak Artur się wtedy cieszył,pamiętam jak zaprowadził mnie pierwszy raz na trening,jak był na każdym meczu. Wchodzę do parku,zauważam śmietnik staję przed nim trzymając moja koszulkę.
- Koniec. To już koniec. Bez zastanowienia wrzucam ją do pojemnika na odpady. Siadam na ławeczce,która znajduję się obok.
- Czas zacząć nowe życie. Szepczę pod nosem chowam twarz w swoje dłonie i zaczynam płakać.
Oczami Andrzeja
- Wrons wstawaj chłopie! Ile można spać no wstawaj no! Słyszę dobrze znajomy głos,to nie może być nikt inny jak Kłos. Taaak no przecież musi szturchać moje ramię,musi mnie budzić. Co go to obchodzi,ze 2 dni temu miałem poważną operację nogi i jestem po prostu przemęczony.
- Czego chcesz ? Warczę na niego.
- Ciastka Ci przyniosłem! Wykrzykuję radośnie. A mnie przechodzą dreszcze. Bowiem specjalnością Karola są ciastka z „magicznym ziołem”czyli bazylią. Nigdy w życiu ich nie jadłem. Kiedyś koleżanka poprosiła mnie,abym zapytał się go o przepis i brzmiał on mniej więcej tak :
Szklanka mąki
3 łyżki soli
3 łyżki cukru
4 jajka
Szklanka mleka
200g Bazylii
cały syf z kuchni(ziemia z
kwiatków,kurz z firanki itd.)
Polać keczupem dla smaku
Kiedy zobaczyłem przepis
stwierdziłem,ze decyzja o niejedzeniu „spagetii w cieście” Była
najlepszą w moim życiu.
- Nie martw się Ola je upiekła. Dodał po chwili lekko zawiedziony. Otwieram oczy jestem bardzo głodny,te nasze szpitalne jedzenie. Ślinka mi cieknie na samą myśl o ciastkach Oli. Spoglądam na Karola oczy dosłownie wyskakują mi z orbit.
- Co ty Kurwa masz na głowie ? Pytam ze zdziwieniem
- Nonszalancki róż tak się farba nazywała. Powiedział lekko zawstydzony. Próbuję być silny,próbuje powstrzymać się od śmiechu,ale nie mogę,nie mogę! Dostaję ataku śmiechu,to jest po prostu jakaś głupawka.
- Ko-kocham Twoich kibiców ! Sam wpłaciłem 200 złoty,ale że 10 tysięcy się uzbierało. Trzymam ręce na brzuchu,czuję jak od śmiechu łza mi spływa po policzku.
- Spoważniej Endrju! Rozkazuję mi grożąc mi palcem.
- Mówi facet w różowych włosach.,facet ? A może różowa landryna?No przepraszam,ale to przekomiczny widok.
- Weź się zamknij. Jak się czujesz ? Spoglądam na swoją zagipsowaną nogę.
- Chyba dobrze. Ciężko wzdycham .
- Właśnie widzę. Co się dzieję? Czy on musi mnie tak dobrze znać ?
- No co się dzieję.. Mam przynajmniej półroczną przerwę od siatkówki.
- Stary,to taki sport,pół roku minię za nim się obejrzysz. Wrócisz do treningów i będziesz najlepszym środkowym w kraju,ba nawet na Świecie. Szczerzy się do mnie.
- Oddasz mi ten zaszczytny tytuł ?
- Czego się nie robi Dla przyjaciół ?
- Właśnie stary,to moje ostatnie zachowanie..
- A co ty tam masz ?Przerywa mi,spogląda na moją zaciśniętą prawą pięść.
- A to zdjęcie. Odpowiadam lekko speszony.
- Czekaj,czekaj ! To zdjęci,które znalazłeś podczas wypadku ?
- To samo. Nie znalazłem,tylko ten chłopak mi je dał. Kazał mi się nią opiekować. Muszę ją znaleźć,muszę! Podchodzi do mnie i usiłuje wyrwać mi zdjęcie z dłoni.
- No dawaj do jasnej ciasnej ! Dawaj !
- Po co ci ono! To moje zdjęcie!
- Zrobię skan i wrzucę na fejsa. Napiszę,że jej szukasz i że to ważne. Realy ? On chcę to zrobić ? Czy ten kretyn wie,że po takim ogłoszeniu każda z fanek będzie pisała,że to ona. Brunetki,będą farbować się na blond. Będę dostawał tysiące wiadomości z zaproszeniami na randki. Niektóre fanki są do tego zdolne. Ten gość takim ogłoszeniem zniszczyłby mi życie.
- Czy Ciebie posrało ? W tym momencie słyszę dzwonek mojego telefonu-Podaj mi telefon wskazuję na szpitalną szafkę. Karol podaję mi go
- Tak słucham.
- Cześć Andrzej,to ja Wojtek.
- Jaki Wojtek ?
- No Gruby z Liceum.
- Ooo stary kupę lat. Co słychać?
- Wiesz mam sprawę,słyszałem o wypadku i o tym,że szykuję Ci się dłuższa przerwa od treningów.
- Niestety.
- Dlatego słuchaj,mam pewną propozycję... Z zaciekawieniem wsłuchuję się w słowa Grubego,to jest jakiś plan. Przynajmniej nie będę tak o tym wszystkim myślał.
- Dobra przyjadę jak mi tylko zdejmą to cholerstwo z nogi! Odpowiadam radośnie i bez zastanowienia. Muszę się od tego oderwać. A tam nie będę miał czasu na myślenie i użalanie się nad sobą.Wiem rozdział jest nijaki. Nie będę się rozpisywać do następnego oby lepszego!